Felietony | Monika Gapińska
Inspirujmy się inspiracjami geniuszy!
Amerykański neurolog i pisarz Oliver Sacks w książce „Muzykofilia. Opowieści o muzyce i mózgu” (bardzo ciekawej – polecam!) napisał: „Są ludzie, u których wrażenia jednego zmysłu stale i automatycznie uruchamiają wrażenia innych zmysłów”. Stąd zapewne artyści malarze, wyjątkowo wrażliwi na piękno, tak często czerpią inspirację z muzyki. Jak Wojciech Siudmak, którego rysunki – nieco szalone, bajkowe, pełne nieznanych fantastycznych bohaterów – można właśnie obejrzeć w Willi Lentza. To prace zainspirowane muzyką Fryderyka Chopina, a dokładniej nokturnami genialnego kompozytora.
Tych artystów, którzy malowali na swoich płótnach muzyków, było wielu. Ot, spośród tych najbardziej znanych jest choćby Marc Chagall, uwieczniający na swoich obrazach żydowskich grajków czy Pierre-Auguste Renoir, malujący salonowe obrazki z ładnymi dziewczętami przy pianinie. A czy zastanawiali się Państwo, jaka muzyka poruszała znanych malarzy?
Podobno Van Gogh zachwycał się Wagnerem i nawet bywał na jego koncertach. Poemat symfoniczny „Wyspa umarłych" Rachmaninowa zainspirowany był obrazem szwajcarskiego symbolisty Arnolda Böcklina o tym samym tytule, z kolei „Obrazki z wystawy” Modesta Musorgskiego, inspirowane są akwarelami i rysunkami Wiktora Hartmanna. Nie tylko w muzyce klasycznej spotykamy się z takimi muzycznymi odniesieniami. Otóż Freddie Mercury, wokalista grupy Queen, napisał słowa piosenki "The Fairy Feller’s Master Stroke" (Mistrzowskie cięcie baśniowego drwala) z fascynacji obrazem o tym samym tytule, autorstwa cierpiącego na schizofrenię Anglika – Richarda Dadda.
Z kolei dzieło meksykańskiej malarki Fridy Kahlo – pn. "Co dała mi woda”, przedstawiające jej nogi w wannie, wokół których pływają jej ucieleśnione lęki i koszmary, stało się zaczątkiem piosenki grupy Florence Welch zatytułowanej „What the Water Gave Me”. Zresztą, w biografii Kahlo ze zdziwieniem przeczytałam, że ona sama uwielbiała piosenkę ludową „Cielito Lindo” i pod jej wpływem namalowała obraz ukazujący dwoistość jej natury: „Árbol de la esperanza, mantente firme”. To bardzo popularny meksykański utwór. Na bazie tej melodii oparto także warstwę muzyczną kilku polskich piosenek, np. „Teraz jest wojna”, a także wiele utworów z mocno niecenzuralnymi tekstami, śpiewanymi niegdyś przy ognisku po "paru głębszych". Trudno powiedzieć, co mogło zachwycić Fridę w tej piosence, choć być może była nią jedna z wykonawczyń, podobno kochanka malarki – Chavela Vargas. Ta pieśniarka była pierwszą kobietą w Meksyku, która przyznała się do swojej homoseksualnej orientacji i stała się ikoną meksykańskich lesbijek.
Wspomniany mistrz Wojciech Siudmak jest jednym z wielu artystów, którzy opowiadają o tym, jak ważna w ich pracy jest muzyka i jak próbują przedstawić emocje z nią związane właśnie w formie wizualnej. Jak się okazuje, można by stworzyć niesamowitą "orkiestrę" złożoną z mistrzów pędzla, którzy inspirowali się muzyką. Wszak muzyka i malarstwo to "siostry" z tej samej rodziny: SZTUKI.
Sięganie po kompozycje (co jest teraz dziecinne łatwe, od kiedy na muzycznych platformach streamingowych można znaleźć niemal wszystkie nagrane melodie świata), które stały się inspiracjami dla artystów malarzy, obojętnie czy na całą ich twórczość czy tylko na konkretne dzieło, może być dla nas niezwykle odkrywcze. Ot, gdyby nie to, że kiedyś przeczytałam, iż Zdzisław Beksiński lubił utwory Alfreda Schnittkego i próbował przelać na płótno emocje związane ze słuchaniem dzieł tego kompozytora tak mało znanego w Polsce, chyba nigdy bym nie sięgnęła po twórczość tego Rosjanina. Zrobiłam to i teraz jestem fanką artysty. Nokturny Chopina z kolei znam oczywiście od dawna, ale po powrocie z wernisażu w Willi Lentza, "odświeżyłam" sobie te utwory – i co mnie samą trochę zdziwiło – nieco inaczej teraz je odbieram po obejrzeniu rysunków, bo w wyobraźni natychmiast widzę kreskę mistrza Siudmaka.
Inspirujmy się zatem inspiracjami geniuszy, zainteresujmy się dźwiękami, jakie pokochali malarze i które dały im impuls do stworzenia dzieł na płótnie. Zapewniam, że mnóstwo jeszcze niezwykłych muzycznych odkryć przed nami.
Podobno Van Gogh zachwycał się Wagnerem i nawet bywał na jego koncertach. Poemat symfoniczny „Wyspa umarłych" Rachmaninowa zainspirowany był obrazem szwajcarskiego symbolisty Arnolda Böcklina o tym samym tytule, z kolei „Obrazki z wystawy” Modesta Musorgskiego, inspirowane są akwarelami i rysunkami Wiktora Hartmanna. Nie tylko w muzyce klasycznej spotykamy się z takimi muzycznymi odniesieniami. Otóż Freddie Mercury, wokalista grupy Queen, napisał słowa piosenki "The Fairy Feller’s Master Stroke" (Mistrzowskie cięcie baśniowego drwala) z fascynacji obrazem o tym samym tytule, autorstwa cierpiącego na schizofrenię Anglika – Richarda Dadda.
Z kolei dzieło meksykańskiej malarki Fridy Kahlo – pn. "Co dała mi woda”, przedstawiające jej nogi w wannie, wokół których pływają jej ucieleśnione lęki i koszmary, stało się zaczątkiem piosenki grupy Florence Welch zatytułowanej „What the Water Gave Me”. Zresztą, w biografii Kahlo ze zdziwieniem przeczytałam, że ona sama uwielbiała piosenkę ludową „Cielito Lindo” i pod jej wpływem namalowała obraz ukazujący dwoistość jej natury: „Árbol de la esperanza, mantente firme”. To bardzo popularny meksykański utwór. Na bazie tej melodii oparto także warstwę muzyczną kilku polskich piosenek, np. „Teraz jest wojna”, a także wiele utworów z mocno niecenzuralnymi tekstami, śpiewanymi niegdyś przy ognisku po "paru głębszych". Trudno powiedzieć, co mogło zachwycić Fridę w tej piosence, choć być może była nią jedna z wykonawczyń, podobno kochanka malarki – Chavela Vargas. Ta pieśniarka była pierwszą kobietą w Meksyku, która przyznała się do swojej homoseksualnej orientacji i stała się ikoną meksykańskich lesbijek.
Wspomniany mistrz Wojciech Siudmak jest jednym z wielu artystów, którzy opowiadają o tym, jak ważna w ich pracy jest muzyka i jak próbują przedstawić emocje z nią związane właśnie w formie wizualnej. Jak się okazuje, można by stworzyć niesamowitą "orkiestrę" złożoną z mistrzów pędzla, którzy inspirowali się muzyką. Wszak muzyka i malarstwo to "siostry" z tej samej rodziny: SZTUKI.
Sięganie po kompozycje (co jest teraz dziecinne łatwe, od kiedy na muzycznych platformach streamingowych można znaleźć niemal wszystkie nagrane melodie świata), które stały się inspiracjami dla artystów malarzy, obojętnie czy na całą ich twórczość czy tylko na konkretne dzieło, może być dla nas niezwykle odkrywcze. Ot, gdyby nie to, że kiedyś przeczytałam, iż Zdzisław Beksiński lubił utwory Alfreda Schnittkego i próbował przelać na płótno emocje związane ze słuchaniem dzieł tego kompozytora tak mało znanego w Polsce, chyba nigdy bym nie sięgnęła po twórczość tego Rosjanina. Zrobiłam to i teraz jestem fanką artysty. Nokturny Chopina z kolei znam oczywiście od dawna, ale po powrocie z wernisażu w Willi Lentza, "odświeżyłam" sobie te utwory – i co mnie samą trochę zdziwiło – nieco inaczej teraz je odbieram po obejrzeniu rysunków, bo w wyobraźni natychmiast widzę kreskę mistrza Siudmaka.
Inspirujmy się zatem inspiracjami geniuszy, zainteresujmy się dźwiękami, jakie pokochali malarze i które dały im impuls do stworzenia dzieł na płótnie. Zapewniam, że mnóstwo jeszcze niezwykłych muzycznych odkryć przed nami.