Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z listopadowym grafikiem. Zwiedzanie
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Pavone Ensemble. Zapowiedź wydarzenia
Frida. Kolekcjonerka z Westendu. Zapowiedź spektaklu
Pałac w Willi. Zapowiedź spektaklu
Memoria. Jerzy Gumiela. Jerry ze Szczecina – wspominamy Jurka Gumielę. Część II Zapowiedź wydarzenia
Tydzień Friedrichowski. Caspar David Friedrich – Romantyk z Pomorza. Zapowiedź wydarzenia
Felietony | Monika Gapińska

Czasem tylko dłonie (muzyka) grają w filmie

Jako że jestem kinomanką, śledzę zakulisowe informacje dotyczące produkcji filmowych. A te bywają mocno zaskakujące. To, co widzowie oglądają na ekranie, bywa rezultatem misternych, wielomiesięcznych (bądź wieloletnich) przygotowań, innym razem dzięki pracy speców od efektów specjalnych albo zatrudnieniu artystów, którzy dotąd nic wspólnego nie mieli z filmem, choćby w produkcjach, gdzie muzyka odgrywa ważną rolę.
W ostatnich tygodniach media społecznościowe emocjonowały się tym, czy Jenny Ortega, odtwarzająca postać Wednesday Addams, naprawdę zagrała na wiolonczeli w serialu "Wednesday", nowej produkcji Tima Burtona. Wspomniana aktorka wystąpiła bowiem w scenie, która obok m.in. słynnego tańca na szkolnym balu, stała się tą najbardziej komentowaną. Ba! Kto wie, być może przejdzie do historii, jak np. taniec Umy Thurman i Johna Travolty w "Pulp Fiction" Tarantino.

Dociekano zatem, czy młoda artystka rzeczywiście potrafi grać na instrumencie. Bywa bowiem i tak, głównie w wysokobudżetowych produkcjach filmowych, iż zatrudnia się profesjonalnych muzyków – po to, by ich ręce "zagrały" w filmie. Wyłącznie ręce – dla jasności. Efekty bywają zwykle zachwycające, jak choćby w "Pianiście" Romana Polańskiego czy w "Ikarze" Macieja Pieprzycy. W pierwszym z nich zagrały dłonie Janusza Olejniczaka, znakomitego pianisty. Zresztą, w jednym z wywiadów artysta opowiadał: "Mnie po prostu łeb ucięli i komputerowo wstawili głowę Brody’ego (Adriena, odtwórcy roli Władysława Szpilmana – przyp. MG), ot i to cała tajemnica. Ale to ja gram, łącznie z finałem".

W drugim z filmów Mieczysława Kosza zagrał (genialnie!) Dawid Ogrodnik (kto dotąd nie widział tej opowieści – bardzo, bardzo polecam!). Z kolei dłonie Leszka Możdżera "wystąpiły" w scenach, w których pokazywano zbliżenia rąk grających na fortepianie. Co ciekawe, ten artysta pojawił się też na ekranie jako pianista w klubie jazzowym. W tej scenie reżyser niejako "puścił oko" do widzów. Oto bowiem Mietek Kosz zwraca uwagę owemu muzykowi, w jaki sposób lepiej jest realizować partię basową w lewej ręce...

W filmach, w których zatrudniane są gwiazdy, od aktorów wymaga się, by przygotowując się do swojej roli, opanowali naukę gry na instrumencie. Choć w podstawowym zakresie. Tak było z Hugh Grantem, kiedy dostał rolę w filmie "Prosto w serce". Aktor zagrał wtedy artystę, który swoje sukcesy odnosił, jako kompozytor, w latach osiemdziesiątych. Kiedy zgłasza się do niego gwiazdka młodzieżowa i proponuje mu, by dla niej napisał przebój, ten bierze się za pracę, licząc na powrót na pierwsze miejsca list przebojów. Grant musiał zatem opanować granie na pianinie, by wiarygodnie wypaść na ekranie.

Z nowszych produkcji sporo emocji wśród internautów wywołała nie tylko wspomniana scena gry Wednesday Addams na wiolonczeli, kiedy to zabrzmiał w jej wykonaniu utwór grupy The Rolling Stones. Szeroko komentowano również, gdy aktor Joseph Quinn zmierzył się – w serialu "Stranger Things", będącym jednym z hitów kanału Netflix ostatnich lat – z wykonywaniem na gitarze przeboju zespołu Metallica, zatytułowanego "Master of Puppets". Mimo że producenci nie ukrywali, iż tak naprawdę w ścieżce dźwiękowej zagrał na instrumencie Tye Trujillo, syn basisty grupy, fani byli pod wrażeniem przygotowania aktora do sceny prezentującej umiejętności gitarowe bohatera filmu. Jeszcze większe wrażenie zrobił na widzach Joaquin Phoenix, który wcielił się w rolę legendarnego Johnny'ego Casha w filmie "Spacer po linie". Nie dość, że na potrzeby filmu aktor nauczył się grać na gitarze, to jeszcze wykonał sam wszystkie piosenki.

Bywa i tak, że muzycy otrzymują, choć nie zdarza się to zbyt często, propozycje zagrania w filmie... muzyków. Jak choćby wspomniany już Janusz Olejniczak. Pianista wystąpił we francuskim filmie Andrzeja Żuławskiego – "Błękitna nuta". Wcielił się tu w postać samego Fryderyka Chopina. To opowieść o ostatnich 36 godzinach życia kompozytora. Po premierze filmu, krytycy pisali, że wybór Olejniczaka do roli Chopina był strzałem w dziesiątkę. Jego kreacja okazała się kluczowa dla pokazania ostatnich godzin życia geniusza. O Chopinie bowiem mówiono, że kiedy zasiadał do pianina, wpadał niejako w trans. Jakie zatem emocje czekają słuchaczy podczas koncertu właśnie Janusza Olejniczaka? O tym się będzie można przekonać już 21 stycznia (WYDARZENIE PRZENIESIONE NA INNY TERMIN – SZCZEGÓŁY WKRÓTCE – przyp. WL), w Willi Lentza. Warto przyjść!