Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z grudniowym grafikiem. Zwiedzanie
Frida. Kolekcjonerka z Westendu. Zapowiedź spektaklu
Vołosi. Relacja
Tydzień Friedrichowski. Caspar David Friedrich – Romantyk z Pomorza. Relacja
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Pavone Ensemble. Relacja
Felietony | Monika Gapińska

Korzystajcie z ostatnich dni letniej laby! Zanim wpadniecie w szkolną pętlę czasową...

W tym roku z całkowitą obojętnością przechodzę obok promocyjnych akcji, które wraz z końcem wakacji, corocznie jak bumerang, pojawiają się w centrach handlowych. "Back to School", "Szkoło, hej" czy "Powrót do szkoły" – zachęcają hasła reklamowe, mające przekonać rodziców do zakupu szkolnych plecaków, zeszytów, pisaków, itd., itd. Oczywiście wszystko okazyjnie i w wyjątkowo niskiej cenie – tak przynajmniej wynika z haseł wymyślonych przez speców od promocji.
Moja wspomniana obojętność na owe chwyty marketingowe nie wynika wcale z faktu, iż nie lubię korzystać z promocji, upustów czy wyprzedaży. Ależ ja jestem królową zakupów w najniższej cenie! Skąd zatem ta moja całkowita ignorancja zakupowa pod koniec lata? Otóż moje dziecko dorosło, dlatego po raz pierwszy od wielu lat nie uganiam się – wraz z końcem sierpnia – za podręcznikami (których właśnie nie ma, a dodruk będzie w październiku), za zeszytami w linię (o odpowiedniej szerokości pomiędzy liniami, bo tylko taką toleruje nauczyciel od przyrody) czy za plecakiem niezbyt ciężkim (bo reszta wyprawki tak dużo waży, że dzieciaki z trudem przenoszą ten "szkolny bagaż" z jednej sali lekcyjnej do drugiej), no i z odpowiednim rysunkiem (lub jego brakiem, ale to dopiero w starszych klasach). Ależ to ulga, kiedy nie trzeba myśleć o tym, że znów trzeba kupić nowy strój na wuef (pamiętając, by obuwie sportowe miało białe podeszwy, bo te w innych kolorach podobno niszczą świeżo odnowioną podłogę w sali gimnastycznej), czepek na basen czy piórnik z milionem przegródek.

Zakupowa ulga to jednak nic przy tej innego rodzaju. Pamiętam, że kiedy moje dziecko było tak mniej więcej w połowie podstawówki i tuż po niej, szkolne obowiązki pochłaniały niemal całe dni od poniedziałku do piątku, jak też przynajmniej pięćdziesiąt procent weekendu. Z przerażeniem patrzyłam wtedy na ogromne ilości zadań domowych, jakie codziennie po szkole, późnymi popołudniami oraz wieczorami, miało do odrobienia moje dziecko. Ślęczało nad zeszytami całymi godzinami, nie mając czasu na zabawy z koleżankami, na pójście na spacer czy do kina. Rytm dnia powszedniego był dość monotonny, a wręcz nudny i powtarzalny, wyznaczany przez ilość zadań domowych. Jeśli w weekend udało się pójść na koncert, do parku, do znajomych czy do babci, frajdy i radości było z tego co niemiara. Stąd koniec wakacji był, kiedy byłam jeszcze rodzicem dziecka uczącego się w szkole, czasem niepokoju o to, że znów wpadniemy całą rodziną (tak, tak, pokażcie mi rodziców, którzy za dzieci nie wykonywali rysunków technicznych albo zadań z informatyki...) – na dziesięć miesięcy (z przerwą podczas ferii zimowych i świątecznych) – w szkolną "pętlę czasową". Taką prawie pozbawioną zabawy i rozrywki, za to wypełnioną, do granic możliwości, obowiązkami szkolnymi.

Niestety, obawiam się, że szkoła Anno Domini 2023 nie ma nic innego do zaoferowania uczniom, jak ten sam model nauczania, jaki ja znam z czasów edukacji mojego dziecka: przeładowany program, zbyt dużo lekcji i za dużo zadań do zrobienia w domu. A gdzie w tym czas na pójście z rodzicami na spacer, zabawy na podwórku, wizytę w teatrze czy filharmonii albo wycieczkę rowerową?

Drodzy uczniowie (i rodzice też!), korzystajcie zatem z ostatnich dni letniej laby! Tak, jak lubicie najbardziej. Może to będzie wizyta w Willi Lentza? W ostatnim dniu sierpnia instytucja ta organizuje bezpłatne zwiedzanie dla dzieci i młodzieży. Warto skorzystać, bo kto wie, kiedy będziecie mieć czas na takie atrakcje pomiędzy lekcjami, korepetycjami, a ślęczeniem nad podręcznikami w domu.