Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z grudniowym grafikiem. Zwiedzanie
Boże Narodzenie w Willi Lentza i na świecie. Marc Secara z zespołem. Zapowiedź koncertu
Przedświąteczne zwiedzanie Willi Lentza z choinką w tle. Zapowiedź wydarzenia
Willa Italia. Kochamy Książki 5.0. Skazana na Italię. Życie piękniejsze od marzeń. Premiera książki Moniki Malinowskiej. Zapowiedź wydarzenia
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Mateusz Krzyżowski. Relacja
Vołosi. Relacja
Tydzień Friedrichowski. Caspar David Friedrich – Romantyk z Pomorza. Relacja
Felietony | Monika Gapińska

Przyszło nowe, czyli bookstagramerzy kontra recenzenci

"Dzięki tej książce uwolnisz się od traum, które oplatają twoje życie niczym korzenie" – taką oto wiadomością przywitała mnie dziś skrzynka mailowa, a dokładniej temat e-maila, który otrzymałam. Z racji, że lubię być na bieżąco w ofercie wydawnictw książkowych, jestem zapisana do sporej ilości tzw. newsletterów tychże firm. Stąd codziennie jestem namawiana – poprzez wiadomości e-mailowe – do zakupu kolejnych książek, z czego dość często, sądząc po ciągłych brakach w portfelu, korzystam. Ale – co istotne – w zależności od pomysłu marketingowego wydawnictwa, raz obiecuje mi się np. po prostu miłe spędzenie czasu przy lekturze, innym razem doznania niemal metafizyczne albo to, że wraz z nabyciem tego czy innego tytułu zacznę bardziej refleksyjnie podchodzić do swojego życia. Czasem wydawnictwo zapewnia, że książka ma lepsze działanie niż wizyta na kozetce u psychoterapeuty, bo ma mnie na przykład uwolnić od traum.
Wiem, że to, co za chwilę napiszę, brzmi dość boomersko (boomer to – jak tłumaczą językoznawcy – ktoś, kto nie podąża za nowymi trendami, wykazuje się sentymentem do starych czasów, w połączeniu z pogardą wobec postępu technicznego i światopoglądowego), ale tak to postrzegam: ostatnie lata mocno zmieniły rynek księgarski. Czy na dobre? Czy na złe? Takich analiz pewnie będzie można dokonywać za jakąś dekadę, na razie warto przyjrzeć się zmianom.

Kiedy u schyłku pandemii zorganizowano targi książki w Poznaniu, zarówno obecni na nim autorzy książek, jak też pracownicy wydawnictw oraz tacy jak ja czytelnicy – boomerzy, przecierali oczy ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą. Otóż targi zdominowała młodzież, która pojawiła się na tym wydarzeniu, by spotkać się z autorami, o których istnieniu prawie nikt z dorosłych nie miał zielonego pojęcia, ale też z bookstagramerami (czyli z osobami prowadzącymi profile o książkach na Instagramie). Na niektórych spotkaniach autorskich cenionych dotąd pisarzy nie wszystkie miejsca siedzące były zajęte przez czytelników, tymczasem żeby zrobić sobie selfie ze znanym bookstagramerem / bookstagramerką trzeba było stać w kolejce nawet po kilka godzin. Pamiętam, że krótko po tych targach, rozmawiałam o tej sytuacji ze znanym autorem powieści kryminalnych. Powiedział mi wtedy, że widząc tłumy przed stoiskami bookstagramerów, a nierzadko pustki tam, gdzie autografy rozdawali pisarze ze sporym dorobkiem literackim, najpierw poczuł żal i niesmak. Ale potem przemyślał to i stwierdził, że jeśli dzięki bookstagramom młodzież sięga po literaturę, to on ich działalności będzie przyklaskiwał.

Niestety, część tej działalności, którą jeszcze kilka lat temu wykonywali recenzenci literaccy, przejęli właśnie bookstagramerzy oraz sami ... pisarze. Tak, tak, ci ostatni na swoich profilach w mediach społecznościowych polecają konkretne książki swoich kolegów po fachu, a rzesza ich czytelników chętnie sięga właśnie po owe "polecajki". Wydawnictwa często też podpisują umowy z osobami powszechnie znanymi, by ci swoim nazwiskiem promowali konkretne książki.

O ile cenię sobie wspomniane "polecajki" kilku autorów (czasem z nich korzystam), osobiście ubolewam, iż zawód recenzenta literackiego przechodzi powoli do lamusa. Ba! Kiedyś znani recenzenci wyznaczali mody. Dzięki jednym jakiś tytuł zyskiwał czytelników, a inny tracił.

Owszem, w internecie można jeszcze przeczytać recenzje książek, które publikują portale literackie. Tyle że ja, tak po boomersku, lubię wziąć gazetę do ręki, by rozkoszować się recenzją rozkładającą na czynniki pierwsze jakąś powieść albo reportaż...

Z kolei w Stanach Zjednoczonych dwie hollywoodzkie aktorki wyznaczają trendy na rynku księgarskim (oczywiście nie licząc rankingów najpopularniejszych czasopism). Tak jest z Natalie Portman (w przypadku tzw. literatury pięknej) i Reese Witherspoon (ta głównie promuje książki pisane przez kobiety), które prowadzą kluby czytelnicze na Instagramie. Ta druga ma prawie trzy miliony obserwujących. Jeśli Reese poleci jakąś książkę, natychmiast jej sprzedaż przekłada się na setki tysięcy zakupionych egzemplarzy w ciągu następnych kilku dni po opublikowaniu "polecajki".

Tak szybko zmieniający się rynek księgarski spowodował, że kontakt z pisarzem / pisarką stał się dużo łatwiejszy niż kilka dekad temu. Nie dość, że do autorów można napisać przez media społecznościowe (i zwykle otrzymuje się odpowiedź), to dość często organizowane są z nimi spotkania – na targach, kiermaszach, w instytucjach kultury. Taka rozmowa twarzą w twarz, z cenionym pisarzem / pisarką, bywa wspomnieniem, które celebruje się w pamięci przez długie lata. Wkrótce będzie taka możliwość w Willi Lentza, która corocznie z okazji walentynek organizuje wydarzenie pn. "Kochamy książki". Warto się wybrać! W tym roku impreza odbędzie się 15 lutego. Zaplanowano m.in. spotkania z autorami i koncert.