Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z grudniowym grafikiem. Zwiedzanie
Boże Narodzenie w Willi Lentza i na świecie. Marc Secara z zespołem. Zapowiedź koncertu
Przedświąteczne zwiedzanie Willi Lentza z choinką w tle. Zapowiedź wydarzenia
Willa Italia. Kochamy Książki 5.0. Skazana na Italię. Życie piękniejsze od marzeń. Premiera książki Moniki Malinowskiej. Zapowiedź wydarzenia
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Mateusz Krzyżowski. Relacja
Vołosi. Relacja
Tydzień Friedrichowski. Caspar David Friedrich – Romantyk z Pomorza. Relacja
Felietony | Janusz Wilczyński

Dwie wille i kompozytor

Tak, muszę to wyznać: jestem uzależniony. Od Tatr i Zakopanego. Dlatego co najmniej raz w roku mam imperatyw kategoryczny: pojechać na Podhale. Gdy już tam jestem, witam się spojrzeniem z majestatycznym „Śpiącym Rycerzem”, czyli Giewontem, którego strome urwiska schodzą ku Dolinie Strążyskiej. A gdy tylko na kwaterze złożę walizkę, przebieram się w turystyczne ciuchy, po czym, sapiąc niczym parowóz (a mimo to szczęśliwy), wchodzę tak wysoko jak się da i chłonę majestat skalistych grani oraz szczytów. Wdycham kryształowe powietrze, tonę w kosodrzewinie albo śnieżnej zaspie, gdy pora roku sprzyja. Potem, na miękkich ze zmęczenia nogach, schodzę do „Zakopca”, zasiadam w regionalnym barze i zajadam kwaśnicę z grulami. A gdy sezon – rydze prosto z patelni. Kiedy już zregeneruję nadwątlone siły, idę na ulicę Kasprusie.
Po drodze zawsze zaglądam do przepięknego kościółka na Pęksowym Brzyzku. Gdy wchodzę do wnętrza z ruchliwej ulicy, otula mnie aura spokoju i niepowtarzalny zapach tego miejsca. To woń drewna, wymieszana z delikatną nutą kadzidła. I jeszcze na ścianach te święte obrazki na szkle malowane! Nieco tam zawsze posiedzę, a potem z ulicy Kościeliskiej skręcam we wspomniane Kasprusie. Dokąd idę? Do pewnej willi wzniesionej w stylu zakopiańskim w 1890 roku.

Położona poniżej ulicy, w niewielkim ogrodzie, zbudowana – a jakże – ze świerkowych desek, i kryta świerkowym gontem, emanuje niezwykłym pięknem, ciepłem i spokojem. To w tym domu mieszkał, żył i tworzył namiętny palacz papierosów, miłośnik górskich wypraw (wożony ku wierchom bryczkami), obyczajowy skandalista (wszak to człowiek z krwi i kości!) nasz kompozytor Karol Szymanowski. Ta willa nosi nazwę „Atma”, co w filozofii indyjskiej oznacza duszę i od 1976 roku jest jedynym na świecie Muzeum Karola Szymanowskiego. Rzeczywiście – to miejsce z duszą. Budynek powstał jako typowy pensjonat, a kompozytor „Harnasi” mieszkał w nim w latach 1930-1935. Muzeum jest niewielkie, zajmuje parter budynku. Ale dzięki rekonstrukcji gabinetu Szymanowskiego, różnym należącym do niego bibelotom, listom, nutowym manuskryptom oraz prezentowaniu podstawowych informacji o życiu i twórczości kompozytora, ukazaniu jego kontaktów z Zakopanem i folklorem Podhala, można przenieść się do czasów przedwojennych. W „Atmie” gościli wówczas Jarosław Iwaszkiewicz, Zofia Nałkowska, Artur Rubinstein, Antoni Słonimski czy Julian Tuwim. Klimat przedwojennego Zakopanego świetnie oddaje także krótki film o życiu kompozytora, inspirującego się góralską muzyką. To muzeum ładuje moje akumulatory, wycisza, pozwala poczuć klimat górskiej stolicy Polski jeszcze mocniej.

Krytyk muzyczny Jerzy Waldorff tak przed laty, w wywiadzie dla Polskiego Radia, wspominał Mistrza: Zawsze znakomicie ubrany, w stonowane kolory, jego ulubionym kolorem był szary. Szare ubranie, do tego wiśniowy krawat, szara perła w krawacie, małe szare wąsiki, szare oczy pod gęstymi brwiami, szpakowate włosy i na ustach, niedający się opisać, niesłychanie delikatny uśmiech. Uśmiech, który składał się z zażenowania, pewnego lęku, a jednocześnie z chęci podbicia tego, z którym rozmawiał.

Kiedyś wielbiciel spytał Karola Szymanowskiego, czy to nie nudne – całe życie nic nie robić, tylko komponować. Mistrz odparł, że owszem, ale jeszcze nudniej całe życie nic nie robić, tylko słuchać tego, co Szymanowski skomponował. Ja tam bardzo lubię słuchać jego muzyki, zamykam oczy, i nawet w Szczecinie jestem w Tatrach, jestem w Zakopanem.

I tak będzie w piątek 8 marca w naszej Willi Lentza. Wtedy o godzinie 19.00 rozpocznie się koncert, podczas którego muzycy duetu DWÓCHGŁOS zagrają między innymi „Pieśń Roksany” z opery „Król Roger”, „Pieśni kurpiowskie” oraz „Mazurki” kompozytora z willi „Atma”. Prezentowane przez Michała Pepola i Bartka Wąsika utwory zabrzmią w nowych aranżacjach – na wiolonczelę i fortepian. Jak dobrze, że młody Karol Szymanowski nie posłuchał założyciela i dyrektora Filharmonii Narodowej Emila Młynarskiego, który nie zauważył w nim wielkiego talentu i odesłał go z kwitkiem. Czasem starszych nie trzeba słuchać, tylko robić swoje. A muzyki warto słuchać. Zawsze!