Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z grudniowym grafikiem. Zwiedzanie
Boże Narodzenie w Willi Lentza i na świecie. Marc Secara z zespołem. Zapowiedź koncertu
Przedświąteczne zwiedzanie Willi Lentza z choinką w tle. Zapowiedź wydarzenia
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Mateusz Krzyżowski. Relacja
Vołosi. Relacja
Tydzień Friedrichowski. Caspar David Friedrich – Romantyk z Pomorza. Relacja
Felietony | Monika Gapińska

Znajomi na urlopie, a ja ciągle w biurze. Ale wakacje w mieście też można polubić!

Jak poradzić sobie, kiedy wszyscy znajomi są na wakacjach, właśnie zdobywają kolejne szczyty w Tatrach albo smażą się na bałtyckiej plaży, a ty nadal siedzisz w biurze, bo urlop masz zaplanowany za kilka tygodni? Ja wybieram opcję bycia gościem w domu i maksymalnego korzystania z tego, co miasto ma do zaoferowania w wakacje.
Muszę przyznać, że moje pokłady zazdrości są dość znośne w przypadku, kiedy ja ciągle letnie tygodnie spędzam w pracy, a w mediach społecznościowych koleżanki chwalą się zdjęciem na tle krzywej wieży, krzyżackiego zamku, nowojorskich wieżowców albo greckiej plaży. No cóż, za dwa, trzy tygodnie, sytuacja przecież się zmieni – wtedy znajomi wrócą do pracy i z zazdrością będą patrzeć na zdjęcia takich jak ja: spalonych słońcem i wyluzowanych, na tle tego i owego. I oni, i ja mamy ograniczoną ilość urlopu, zatem również dni wakacyjnego szaleństwa mamy ograniczone. A skoro mowa o zazdrości, to tylko raz w roku czegoś tak naprawdę, bardzo, bardzo mocno zazdroszczę nauczycielom. I tylko raz w roku żałuję, że mniej więcej w połowie studiów zarzuciłam specjalizację pedagogiczną i zamieniłam ją na dziennikarską. Raz w roku, czyli w wakacje. Wtedy, kiedy ja w lipcu jeszcze siedzę w biurze, nauczyciele już wdychają jod na bałtyckich plażach. Wtedy, kiedy ja właśnie pakuję walizki na wymarzony urlop, oni nie są nawet w połowie swoich wakacji. Kiedy ja zjeżdżam do domu po wspaniałej wakacyjnej wycieczce, oni nadal mają labę od pracy. Kiedy ja wracam do biura, oni właśnie szykują się do następnego wyjazdu wakacyjnego.

Odłożę jednak na bok wakacyjne zazdrości, czas na letnie postanowienia (skoro są te noworoczne, to czemu nie można mieć tych wakacyjnych...), przed i po urlopie: duuuużo korzystać z oferty kulturalnej i turystycznej Szczecina. Seans w kinie na leżakach? Oczywiście! Wystawa w muzeum? Tak! Spotkanie autorskie w księgarni? Koniecznie! A wszystko to nie tylko w weekendy, ale po pracy, być może po obiedzie zjedzonym w dawno nieodwiedzanej knajpce.

O ile jeszcze kilkadziesiąt lat temu, instytucje kultury zamykały się podczas wakacji na cztery spusty, a z rozrywek pozostawał występ kabaretowy w amfiteatrze, to teraz jest w czym wybierać. Trzeba tylko chcieć wyjść z domu. Ja na spędzenie najbliższego poniedziałku (1 lipca) już mam pomysł: prosto z biura pojadę do Willi Lentza na tegoroczny finał Szczecińskiej Wiosny Poezji. Takie wakacje w mieście to ja lubię!