Felietony | Monika Gapińska
Gdyby Krzysztof Komeda...
Co by było, gdyby 12 października 1968 roku Krzysztof Komeda nie doznał poważnego urazu mózgu, który w konsekwencji doprowadził do śmierci artysty? Prawdopodobnie miałby obecnie na koncie przynajmniej jedną statuetkę Oscara, może kilka Grammy. No i tytuł gwiazdy muzyki filmowej. Byłby jak geniusze: John Williams czy Alexandre Desplat. Zwłaszcza że wiele z utworów, które Komeda stworzył nie mając nawet czterdziestu lat, uznawane są za arcydzieła.
Taki scenariusz życia Komedy jest bardzo możliwy. Zwłaszcza że Roman Polański, który zamówił u Komedy muzykę do filmu "Dziecko Rosemary", zapewne poprosiłby przyjaciela o napisanie oprawy muzycznej do jego kolejnych filmowych opowieści. Mówi się też o tym, że wytwórnia Paramount Pictures, będąca w latach sześćdziesiątych ub. wieku gigantem w ilości produkowanych filmów, planowała podpisać z Komedą kilkuletni kontrakt, gwarantujący pracę nad trzema filmami rocznie.
Tu warto przypomnieć, że muzyka do "Dziecka Rosemary" w Stanach Zjednoczonych bardzo szybko zyskała status kultowej. Podobno na kilka tygodni przed premierą filmu większość amerykańskich stacji radiowych puszczała kompozycję Komedy, znaną jako "Kołysankę Rosemary". Co interesujące, ścieżka dźwiękowa filmu ukazała się w 1968 roku na płycie winylowej i kasecie magnetofonowej. Wtedy wydawanie muzyki filmowej nie było tak powszechną praktyką jak obecnie, dlatego można uznać, iż było to spore wyróżnienie dla kompozytora. Zresztą, muzyka z filmu była nominowana do prestiżowych nagród: Złotych Globów i Grammy. W tych pierwszych konkurowali z Komedą artyści tej miary co Nino Rota czy Michel Legrand, w drugich – poza Komedą, nominację też otrzymał m.in. Ennio Morricone. Niestety, Krzysztof Komeda nie brał udziału w ceremoniach, podczas których wręczano nagrody. Podczas Złotych Globów leżał w szpitalu w Los Angeles, był w śpiączce. To było na kilka tygodni przed jego śmiercią. Nagrody Grammy z kolei zostały ogłoszone niespełna dwa tygodnie po śmierci polskiego kompozytora.
Wkrótce wielu artystów poświęciło mu swoją muzykę. Jednym z pierwszych był chyba Tomasz Stańko, który nagrał album pt. "Music for K". Potem, w kolejnych latach, po muzykę Komedy sięgało mnóstwo artystów: ot, choćby Michał Urbaniak, Urszula Dudziak, Leszek Możdżer, zespół EABS, Wojtek Mazolewski i wielu, wielu innych. Niezwykle ciekawe są również interpretacyjne losy "Kołysanki" z "Dziecka Rosemary", jednej z najbardziej rozpoznawalnych melodii w historii kina. W najpopularniejszym muzycznym serwisie streamingowym – Spotify, wersje tego utworu można liczyć w setkach – poczynając od jazzowych, najbardziej licznych, po rockowe czy hiphopowe. Wielu też artystów samplowało tę kompozycję w elektronicznych produkcjach. Pojawiły się także wersje latino i soul. Utwór Komedy stał się zatem inspiracją dla muzyków z różnych kręgów kulturowych.
Fantastyczne jest to, że po twórczość Krzysztofa Komedy sięgają kolejne pokolenia muzyków. I tak, w ostatnim dniu sierpnia w Willi Lentza z własną interpretacją kompozycji tego artysty wystąpi pianista Maciej Tubis. To będzie kolejny koncert z cyklu: "IKONY KULTURY".
Tu warto przypomnieć, że muzyka do "Dziecka Rosemary" w Stanach Zjednoczonych bardzo szybko zyskała status kultowej. Podobno na kilka tygodni przed premierą filmu większość amerykańskich stacji radiowych puszczała kompozycję Komedy, znaną jako "Kołysankę Rosemary". Co interesujące, ścieżka dźwiękowa filmu ukazała się w 1968 roku na płycie winylowej i kasecie magnetofonowej. Wtedy wydawanie muzyki filmowej nie było tak powszechną praktyką jak obecnie, dlatego można uznać, iż było to spore wyróżnienie dla kompozytora. Zresztą, muzyka z filmu była nominowana do prestiżowych nagród: Złotych Globów i Grammy. W tych pierwszych konkurowali z Komedą artyści tej miary co Nino Rota czy Michel Legrand, w drugich – poza Komedą, nominację też otrzymał m.in. Ennio Morricone. Niestety, Krzysztof Komeda nie brał udziału w ceremoniach, podczas których wręczano nagrody. Podczas Złotych Globów leżał w szpitalu w Los Angeles, był w śpiączce. To było na kilka tygodni przed jego śmiercią. Nagrody Grammy z kolei zostały ogłoszone niespełna dwa tygodnie po śmierci polskiego kompozytora.
Wkrótce wielu artystów poświęciło mu swoją muzykę. Jednym z pierwszych był chyba Tomasz Stańko, który nagrał album pt. "Music for K". Potem, w kolejnych latach, po muzykę Komedy sięgało mnóstwo artystów: ot, choćby Michał Urbaniak, Urszula Dudziak, Leszek Możdżer, zespół EABS, Wojtek Mazolewski i wielu, wielu innych. Niezwykle ciekawe są również interpretacyjne losy "Kołysanki" z "Dziecka Rosemary", jednej z najbardziej rozpoznawalnych melodii w historii kina. W najpopularniejszym muzycznym serwisie streamingowym – Spotify, wersje tego utworu można liczyć w setkach – poczynając od jazzowych, najbardziej licznych, po rockowe czy hiphopowe. Wielu też artystów samplowało tę kompozycję w elektronicznych produkcjach. Pojawiły się także wersje latino i soul. Utwór Komedy stał się zatem inspiracją dla muzyków z różnych kręgów kulturowych.
Fantastyczne jest to, że po twórczość Krzysztofa Komedy sięgają kolejne pokolenia muzyków. I tak, w ostatnim dniu sierpnia w Willi Lentza z własną interpretacją kompozycji tego artysty wystąpi pianista Maciej Tubis. To będzie kolejny koncert z cyklu: "IKONY KULTURY".