Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z marcowym i kwietniowym grafikiem. Zwiedzanie
Zapraszamy do udziału w konkursie SAXandVILLAS 2024. Szczegóły
Jazz w Willi. Ikony Kultury. Grzegorz Ciechowski. Koncert Radosława Bolewskiego i Macieja Tubisa. Relacja
Wartości w kulturze. Inspiracja i umiar. Relacja
Maria de Buenos Aires. Willa Argentyna. Relacja
Szymanowski w Willi Lentza. Dwóchgłos. Relacja
Dzień Kobiet. Relacja
Felieton | Autorka: Monika Gapińska

Kilar czy Ogiński? Polonez na studniówkach i... weselach

Jako że wśród znajomych jakoś nikt ostatnio nie organizował wesel, z kolei w mojej rodzinie wszyscy dorośli już dawno mają za sobą własne śluby (a kolejne pokolenie jeszcze jest za młode na takie życiowe szaleństwa miłosne), bywalcem weselnym nie jestem i zupełnie nie znam się na weselnych trendach. Moja wiedza na temat preferencji nowożeńców co do popularnych piosenek wybieranych na pierwszy taniec młodej pary, oscyluje wokół takich hitów, jak "Wielka miłość" Seweryna Krajewskiego, albo "Windą do nieba" grupy 2+1. Takie piosenki bywały wykonywane kilkanaście lat temu, a może było to nawet dwie dekady temu. Przypomina mi się jeszcze przebój "Gitan", którą w wersji oryginalnej wykonywał po francusku niejaki Garou, z kolei na weselu moich znajomych z utworem próbował sobie poradzić wokalista wynajętego zespołu. Niestety, jego wersja nie przypominała w wymowie – czy raczej śpiewie – żadnego nowożytnego języka. To był raczej konglomerat kilku języków, całkowicie nikomu niezrozumiały. Może gdyby ta dziwna wersja została wykonana na przykład po oczepinach (czytaj: po wielu toastach), to – kto wie – pewnie paru weselników znakomicie by odczytało przebój jako zaśpiewany czysto po francusku.
Pewnie dziwią się Państwo, skąd te wspominki weselne. Powód jest tylko jeden: polonez. Otóż niedawno studentka mojego kolegi zaprosiła go na swoje wesele. Ten, kilka dni po owych szaleństwach parkietowo – biesiadnych, opowiadał mi, z dużym zdziwieniem, iż ową uroczystość weselną państwo młodzi otworzyli polonezem, do którego zaprosili wszystkich gości. Podobno taniec zrobił furorę. Tak bardzo się to otwarcie wesela wszystkim spodobało, że poloneza tańczono prawie czterdzieści minut. Zresztą, trzymając w napięciu kucharzy, którzy zdezorientowani nie wiedzieli, czy już nadszedł właściwy moment na wydanie rosołu w wazach czy może weselnicy zrobią jeszcze kolejną rundkę wokół sali, w korowodzie poloneza oczywiście. Jako osoba dość ciekawska i lubiąca wiedzieć, jakie pojawiły się ostatnio nowinki z tzw. sfery obyczajowej, natychmiast zrobiłam rozeznanie co do poloneza na weselach. Jak się okazuje, taniec ten nie jest powszechny na imprezach weselnych, ale systematycznie od kilku lat przybywa par, które zamiast "Weź nie pytaj" Pawła Domagały czy "Kołysanki dla nieznajomej" Perfectu, wybierają – właśnie na pierwszy taniec wesela – korowód w rytmie poloneza. Oczywiście nie w dwójkę, ale ze wszystkimi gośćmi. Mnie się ten pomysł bardzo podoba. Zwłaszcza, że polonez pretenduje, jako polski taniec narodowy, do wpisania na światową listę dziedzictwa niematerialnego UNESCO. Wnioskował o to resort kultury, a pomysł poparły choćby zespoły ludowe z całej Polski. Swoistą formą wsparcia tego wniosku jest też wydarzenie, które odbędzie się w Willi Lentza: "Polonez & Willa". Zaplanowano m.in. pokaz filmowy, koncert, wykład i pokazy taneczne.

To wydarzenie to świetny wstęp do tego, co wkrótce czeka maturzystów. Już niedługo w szkołach ponadpodstawowych uczniowie rozpoczną intensywne próby do studniówkowego poloneza. Wszak tuż po Nowym Roku odbędą się te jakże ważne bale, po których młodzież i nauczyciele będą odliczać czas do majowej matury.

Polonez już na stałe zagościł na polskich studniówkach. Ba! Nawet najwięksi szkolni buntownicy, lubiący łamać większość zasad, nie kontestują tradycyjnego poloneza na tej wyjątkowej imprezie. Jedynym chyba punktem owego tańca, który bywa powodem dyskusji albo sporów, jest... muzyka. Ta, która towarzyszy studniówkowemu korowodowi. Kiedy ja byłam maturzystką, na niemal wszystkich studniówkach, a może i na wszystkich, tańczono w rytm poloneza Michała Kleofasa Ogińskiego (właściwy tytuł tego utworu to "Pożegnanie Ojczyzny"). Być może tak byłoby nadal, gdyby nie film Andrzeja Wajdy pt. "Pan Tadeusz". Muzykę do tej adaptacji dzieła Mickiewicza napisał wybitny kompozytor, Wojciech Kilar. To właśnie w filmie pojawiła się jego kompozycja, która skradła serca melomanom, w tym kolejnym rocznikom maturzystów i ich nauczycielom. To polonez właśnie.

Od tamtej pory, a – przypomnę – film miał premierę w 1999 roku, w wielu szkołach polonez Ogińskiego odszedł do lamusa, a zastąpił go ten autorstwa Kilara. Choć w niektórych liceach i technikach dyrekcja stoi na straży tradycji wielu dekad, zatem utwór Ogińskiego nadal rozbrzmiewa na balach studniówkowych.

Jak będzie podczas najbliższych studniówek? Czyja kompozycja zyska więcej zwolenników? Hmmm, intuicja podpowiada mi, że chyba polonez Kilara zdominuje bale studniówkowe. Jak myślicie?