
Felieton | Autorka: Monika Gapińska
Linki, podcasty i grupy tematyczne
Kilka linków do interesujących blogów podróżniczych (oczywiście zapisanych w notatkach w telefonie). Może jeszcze dostęp do cyfrowej platformy służące do odtwarzania choćby podcastów (też w telefonie), no i zapisanie się do tematycznej grupy w mediach społecznościowych. Czyli wakacje lat 20. tego wieku.
Powrót z wakacji bywa ciężki. Jak przestawić się ze słodkiego nicnieróbstwa na osiem godzin pracy dziennie? Łatwo nie jest. Dlatego ja już od pierwszego dnia po urlopie zaczynam planować... kolejny wyjazd, ten za rok. Często wybór kierunku wyprawy wakacyjnej jest dość spontaniczny i nieoczywisty. Ot, mam za sobą kilka wyjazdów zainspirowanych literaturą. Lubię poruszać się śladami bohaterów literackich albo autorów książek. No właśnie, a propos książek. Jeszcze ćwierć wieku temu, każde plany wakacyjne zaczynałam od zakupu przewodnika. Pamiętam, że kiedy właśnie ponad dwie dekady temu wybieraliśmy się z mężem do Chin, do walizki wrzuciliśmy dwa wydania książkowe owych przewodników: jedno polsko-, a drugie angielskojęzyczne (a zakupione za jakieś gigantyczne pieniądze na ebayu). W takich książkach-przewodnikach były nie tylko opisane atrakcje czy zabytki w konkretnych miejscach, ale też spora garść informacji praktycznych – od polecanych noclegów (na każdą kieszeń) i restauracji, przez np. wskazanie lokalnych organizatorów rejsów albo wycieczek, aż po ... rodzaj gniazdek na prąd w danym rejonie świata.
Pamiętam, że polskie wydanie przewodnika po Chinach, będące solidnym tomiszczem, zaczęło się rozpadać po jakimś tygodniu użytkowania. Zatem kolejne chińskie miasta zwiedzałam z wyrwanymi stronami przewodnika, które nosiłam w plecaku. Tymczasem reszta książki czekała w pokoju hotelowym. Z przewodnikami książkowymi przemierzałam też Paryż, Londyn... Do miana niemal kultowego przewodnika, choć absolutnie nie można go w ogóle porównać z tymi wydawanymi przez duże wydawnictwa, urósł w pewnym momencie subiektywny opis interesujących miejsc w Pradze, napisany przez Mariusza Szczygła. Z tą książką wielokrotnie przemierzałam praskie ulice, szukając polecanych lokali serwujących najlepszy, według autora, piwny ser albo ulubioną knajpę Havla... Zresztą, w tamtym okresie w redakcji, w której pracowałam, była grupa zapalonych globtroterów, z którymi wymienialiśmy się najróżniejszymi przewodnikami. Jeśli oczywiście nie rozpadły się wcześniej, jak ten mój o Chinach.
W tym roku, ale też w kilku poprzednich, zrezygnowałam z nieco chyba oldskulowych przewodników książkowych. Owszem, nadal je kupuję, ale raczej by poczytać przed wyjazdem. Nie zabieram ich ze sobą, starając się eliminować z walizki co się tylko da. No cóż, w pewnym wieku kręgosłup zaczyna się buntować. Poza tym, lotniskowe opłaty za nadbagaż nie są małe...
W tym roku zatem przed wyjazdem do Włoch i Rumunii zamiast zabrać ze sobą przewodniki książkowe, postawiłam na linki, podcasty i grupy tematyczne. Co to oznacza? Otóż w notatkach w telefonie wpisałam sobie linki do najciekawszych, moim zdaniem, relacji i informacji napisanych przez rozmaitych blogerów. Jak się okazało na miejscu, nie wszystkie się przydały, bo po prostu nie były aktualne. A inne i owszem. Ot, kiedy choćby w Bukareszcie nie mogliśmy natrafić na restaurację serwującą jedno z flagowych dań rumuńskich, czyli gołąbków w liściach z kapusty kiszonej, dzięki podpowiedzi jednej z blogerek, znaleźliśmy wreszcie lokal serwujący tę obłędnie pyszną potrawę.
Blogi podróżnicze nie są jedynym i najpopularniejszym źródłem informacji podczas urlopu. Tak mi się wydaje. Ja bardzo chwalę sobie tematyczne tzw. grupy osób w mediach społecznościowych, np. dotyczące konkretnego regionu. Można trafić na zaangażowane grupy, które bardzo solidnie wymieniają się informacjami – poczynając od tego, jak najlepiej dojechać z lotniska, gdzie podają najlepszą pizzę czy gdzie znajduje się pchli targ.
I tu moja propozycja dla blogerów podróżniczych czy podcasterów (tak, tak, podcasty o podróżach bywają bardzo interesujące): w kolejne środy (30 lipca oraz 6, 13, 20 i 27 sierpnia) Willa Lentza zaprasza na zwiedzanie. Bilet kosztuje tylko złotówkę! To idealna okazja, by zobaczyć ten przepiękny zabytek i podzielić się relacjami z wizyty na swoim blogu/w podcaście. Przybywajcie!
Pamiętam, że polskie wydanie przewodnika po Chinach, będące solidnym tomiszczem, zaczęło się rozpadać po jakimś tygodniu użytkowania. Zatem kolejne chińskie miasta zwiedzałam z wyrwanymi stronami przewodnika, które nosiłam w plecaku. Tymczasem reszta książki czekała w pokoju hotelowym. Z przewodnikami książkowymi przemierzałam też Paryż, Londyn... Do miana niemal kultowego przewodnika, choć absolutnie nie można go w ogóle porównać z tymi wydawanymi przez duże wydawnictwa, urósł w pewnym momencie subiektywny opis interesujących miejsc w Pradze, napisany przez Mariusza Szczygła. Z tą książką wielokrotnie przemierzałam praskie ulice, szukając polecanych lokali serwujących najlepszy, według autora, piwny ser albo ulubioną knajpę Havla... Zresztą, w tamtym okresie w redakcji, w której pracowałam, była grupa zapalonych globtroterów, z którymi wymienialiśmy się najróżniejszymi przewodnikami. Jeśli oczywiście nie rozpadły się wcześniej, jak ten mój o Chinach.
W tym roku, ale też w kilku poprzednich, zrezygnowałam z nieco chyba oldskulowych przewodników książkowych. Owszem, nadal je kupuję, ale raczej by poczytać przed wyjazdem. Nie zabieram ich ze sobą, starając się eliminować z walizki co się tylko da. No cóż, w pewnym wieku kręgosłup zaczyna się buntować. Poza tym, lotniskowe opłaty za nadbagaż nie są małe...
W tym roku zatem przed wyjazdem do Włoch i Rumunii zamiast zabrać ze sobą przewodniki książkowe, postawiłam na linki, podcasty i grupy tematyczne. Co to oznacza? Otóż w notatkach w telefonie wpisałam sobie linki do najciekawszych, moim zdaniem, relacji i informacji napisanych przez rozmaitych blogerów. Jak się okazało na miejscu, nie wszystkie się przydały, bo po prostu nie były aktualne. A inne i owszem. Ot, kiedy choćby w Bukareszcie nie mogliśmy natrafić na restaurację serwującą jedno z flagowych dań rumuńskich, czyli gołąbków w liściach z kapusty kiszonej, dzięki podpowiedzi jednej z blogerek, znaleźliśmy wreszcie lokal serwujący tę obłędnie pyszną potrawę.
Blogi podróżnicze nie są jedynym i najpopularniejszym źródłem informacji podczas urlopu. Tak mi się wydaje. Ja bardzo chwalę sobie tematyczne tzw. grupy osób w mediach społecznościowych, np. dotyczące konkretnego regionu. Można trafić na zaangażowane grupy, które bardzo solidnie wymieniają się informacjami – poczynając od tego, jak najlepiej dojechać z lotniska, gdzie podają najlepszą pizzę czy gdzie znajduje się pchli targ.
I tu moja propozycja dla blogerów podróżniczych czy podcasterów (tak, tak, podcasty o podróżach bywają bardzo interesujące): w kolejne środy (30 lipca oraz 6, 13, 20 i 27 sierpnia) Willa Lentza zaprasza na zwiedzanie. Bilet kosztuje tylko złotówkę! To idealna okazja, by zobaczyć ten przepiękny zabytek i podzielić się relacjami z wizyty na swoim blogu/w podcaście. Przybywajcie!