Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z sierpniowym i wrześniowym grafikiem. Zwiedzanie
„Między głosem a cieniem”. Inauguracja 8. Międzynarodowych Dni Muzyki Żydowskiej w Willi Lentza. Zapowiedź koncertu
Śniadanie z Melpomeną. Artystyczne śniadanie na trawie. Zapowiedź wydarzenia
Ad astra. Maciej Tubis – All Your Fears, All Your Hopes. Zapowiedź koncertu
Festiwal Filmowy Senior Movie. Spotkanie Masterclass z reżyserem Radosławem Piwowarskim. Zapowiedź wydarzenia
Ikony kultury. Jerome Kern. Marc Secara & Band – A Fine Romance Zapowiedź koncertu
Wernisaż wystawy Przemysł w polskim Szczecinie. Zapowiedź wydarzenia
Juvenum hortus. Koncert Janka Pentza. Zapowiedź koncertu
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Mariusz Drzewicki Zapowiedź koncertu
Felieton | Autorka: Monika Gapińska

Król tanga, retro gramofon i płyty szelakowe

"Przybądź do mnie, dam ci kwiat paproci/Zerwany w borze o nocnej porze./On jak słońce życie twe ozłoci /Wyciągnij ręce po szczęścia kwiat" – tak zaczyna się piosenka pt. "Kwiat paproci", którą w 1947 roku nagrał Tadeusz Miller. Aż 15 tysięcy egzemplarzy płyt z tym utworem sprzedało się w zaledwie kilka dni. To zaskakująco wysoki wynik, porównując go choćby z tymi, jakie znamy z ostatnich lat w naszym kraju. 15 tysięcy sprzedanych albumów to przecież marzenie wielu rodzimych wykonawców. Szczególnie w sytuacji, kiedy obecnie produkcja płyt kompaktowych i winylowych nie jest szczególnie skomplikowana. Tak na upartego można to zrobić choćby w garażu. Oczywiście jeśli posiada się odpowiednią maszynę do produkcji krążków. Sam czas wytłoczenia płyty winylowej to, jak gdzieś czytałam, zaledwie około dwudziestu sekund.
Z kolei wspomniana płyta Tadeusza Millera wydana w latach 40. ubiegłego roku nie tylko zaskakuje imponującym wynikiem w sprzedaży egzemplarzy, ale też niezwykle egzotycznie brzmi materiał z jakiego została wykonana. Otóż melomani nie mieliby w tamtym okresie szansy na zachwyt nad "Kwiatem paproci", gdyby nie ... pewne owady i ich śmierć z przejedzenia. Otóż z wydzieliny niektórych gatunków czerwców (z nadrodziny pluskwiaków) pozyskuje się szelak, będący odmianą żywicy naturalnej. Te owady żywią się sokiem wysysanym spod kory drzew zwanych szelakowymi. To one właśnie produkują szelak jako ochronną skorupkę dla larw. Okazuje się, że absorbują go aż do śmierci z powodu przejedzenia. Brzmi to dość dramatycznie, prawda?

Od 1895 roku szelak był stosowany do produkcji płyt gramofonowych. Właściciel firmy Berliner's Gramophone Company, amerykański wynalazca niemieckiego pochodzenia, Emil Berliner, jako pierwszy użył szelaku do produkcji płyt, co zrewolucjonizowało przemysł muzyczny, umożliwiając masowe wytwarzanie i dystrybucję nagrań. Dzięki niemu muzyka, dotąd dostępna wyłącznie w filharmoniach, operach czy salach koncertowych, trafiło do domów słuchaczy.

Podczas II wojny światowej, a potem przez kilka lat po wojnie, płyty szelakowe produkował w Polsce m.in. poznański inżynier chemik, który wylansował wspomnianego tu Tadeusza Millera oraz między innymi Martę Mirską. Ot, można powiedzieć, że był on łowcą talentów. Ale też niezłym biznesmenem. To Mieczysław Wejman, który krótko po zakończeniu wojny założył wytwórnię płyt o nazwie "Mewa". Jego firma działała tylko do 1949, kiedy to zgodnie z decyzją ówczesnych władz państwowych, matryce i maszyny do produkcji płyt skonfiskowano. I tak zakończyła się historia wytwórni "Mewa". W domach melomanów pozostały zaś tysiące płyt. Tu warto zaznaczyć, że tylko sam Tadeusz Miller nagrał ponad 60 krążków, które dzisiaj nazwalibyśmy singlami. Produkcję płyt szelakowych w Polsce zakończono ostatecznie w 1962 roku. Wtedy już swoją popularność zaczęły zyskiwać te winylowe.

Gdyby na aukcji albo u kolekcjonera udało się komuś kupić płyty szelakowe, na których są nagrane choćby piosenki Tadeusza Millera, mógłby mieć kłopot z ich odtwarzaniem. Dlaczego? Jak twierdzą specjaliści, takie płyty najlepiej puszczać na retro gramofonach, takich na korbę. Ewentualnie można kupić specjalną wkładkę do gramofonów elektrycznych i w taki sposób słuchać muzyki z krążków szelakowych. Hmmm, dość to skomplikowane.

Jest jednak znacznie prostszy sposób na posłuchanie piosenek Tadeusza Millera. Otóż od 8 września Willa Lentza zaprasza na kolejne pokazy spektaklu o życiu tego znakomitego artysty, zatytułowany "Król tanga" w reżyserii Arkadiusza Buszki, a według scenariusza Sylwii Trojanowskiej. W przedstawieniu zabrzmią oczywiście największe przeboje piosenkarza.