Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z kwietniowym grafikiem. Zwiedzanie
Zapraszamy na kolejny pokaz spektaklu Zatrudnimy starego clowna! Zapowiedź wydarzenia
Frida. Kolekcjonerka z Westendu. Zapowiedź wydarzenia
Lex Drewinski w Willi Lentza. Relacja
Prof. Katarzyna Dondalska przedstawia. Mozart da camera Zapowiedź koncertu
Jazz w Willi. Ikony Kultury. Grzegorz Ciechowski. Koncert Radosława Bolewskiego i Macieja Tubisa. Relacja
Ad Astra. Willa Italia. Zapowiedź koncertu
Felieton | Autorka: Monika Gapińska

Czy Loewe znał się z Lentzem?

Jedni twierdzą, że to tylko legenda, inni, że absolutna prawda... Podobno podczas swojego pobytu w Szczecinie w 1831 roku gościł, w słynnym salonie artystycznym pani Tilebein, sam Fryderyk Chopin. Przyjechał tu, by spotkać się ze śpiewaczką Konstancją Gładkowską. Czy zatem mogłoby być i tak, że w tym niedużym wówczas niemieckim mieście przecięły się też drogi bogatego fabrykanta Augusta Lentza oraz wybitnego muzyka i kompozytora Carla Loewego? To pytanie przyszło mi do głowy wraz z zapowiedzią koncertu w Willi Lentza, pod nazwą: "Muzyka z czasów Augusta Lentza". Wtedy zabrzmi w tym miejscu właśnie muzyka Carla Loewego. Sprawdźmy zatem, czy spotkanie owych dżentelmenów było w ogóle możliwe...
Późną jesienią 1820 roku do Szczecina przybył 24-letni wówczas Carl Loewe, świeżo upieczony absolwent teologii na uniwersytecie w Halle, kształcący się równolegle na muzyka i kompozytora. Początkowo otrzymał stanowisko organisty w kościele św. Jakuba, jak też nauczyciela śpiewu w Gimnazjum Mariackim oraz nauczyciela śpiewu, gry na organach, fortepianie i skrzypcach w szczecińskim seminarium nauczycielskim. W kolejnym roku został też dyrektorem muzycznym miasta, znacznie ożywiając, w kolejnych latach, tutejsze życie koncertowe.

August Lentz był o ponad trzydzieści lat młodszy od Loewego, urodził się bowiem w 1830 roku. Kiedy zatem szczeciński kompozytor odnosił już spore sukcesy na polu muzycznym i edukacyjnym, przyszły właściciel okazałej willi w dzielnicy Westend był zaledwie kilku -, a potem kilkunastoletnim chłopakiem. Niewiele wiadomo o młodości Lentza. Czy zatem jest możliwe, że pracując jeszcze jako mechanik w zakładach szczecińskiego przedsiębiorcy A. H. Zandera, Lentz bywał na koncertach Carla Loewego? Jeśli tak, to może na tych organizowanych w kościołach, które wtedy – z braku odpowiednich sal koncertowych – stały się niejako ośrodkami kultury, oczywiście we współczesnym rozumieniu. Choć nie wiadomo, czy zapracowany mechanik z ambicjami, marzący o wysokim statusie zawodowym i społecznym, miał czas na tak ekskluzywną rozrywkę, jaką były koncerty kameralne. Ale...

Festyny z okazji świąt państwowych czy kościelnych, na których obecnie – niestety! – często króluje muzyka disco polo, to nie jest "wynalazek" XX czy XXI wieku. Ludyczne zabawy zawsze cieszyły się popularnością. I tu, zostawiając na chwilę w spokoju mechanika Lentza, wrócę do Loewego. Otóż jako dyrektor muzyczny miasta, był on odpowiedzialny za oprawy muzyczne uroczystości związanych z obchodami ważnych świąt państwowych i kościelnych, a także różnych rocznic. Możliwe zatem, że Lentz pojawiał się na takich festynach połączonych z koncertami, organizowanych przez Loewego. Zwłaszcza że Szczecin był wówczas raczej niedużym niemieckim miastem, zatem rozrywek pewnie nie było tu zbyt wiele do wyboru. Jednak bezpośrednio ścieżki ciężko pracującego mechanika oraz artysty – bywalca salonów artystycznych, choćby wspomnianej pani Tilebein (która o Carlu mówiła, że jest jej „nadwornym, żelechowskim kapelmistrzem”), raczej się wówczas nie przecięły. Mimo iż August Lentz szybko wspinał się po szczeblach kariery: od mechanika w zakładach wspomnianego Zandera, po udziałowca i dyrektora fabryki. Zatem zapewne w jakimś momencie życia stał się również bywalcem salonowym.

Tyle że kiedy w 1871 roku Zander razem z A. Lentzem kupili dobrze prosperującą Fabrykę Wyrobów Szamotowych w Podjuchach, która w ciągu kilkunastu lat rozwinęła się w kwitnący koncern, Carl Loewe już nie żył. Ze Szczecina wyjechał bowiem w latach 60. XIX wieku, a zmarł w Kilonii w kwietniu 1869 roku. Pozostawił po sobie prawie kilkaset utworów wokalno – instrumentalnych, m.in. ballad i pieśni, a także około 20 oratoriów, kilka kantat i oper. W historii muzyki jest uznawany za najwybitniejszego, obok Franciszka Schuberta, kompozytora ballady wokalnej.

Muzyka Loewego jest w Szczecinie obecna, choć mogłaby być częściej. Cieszą zatem takie koncerty, jak ten w ostatnią sobotę lutego w Willi Lentza: "Muzyka z czasów Augusta Lentza". Zabrzmi wtedy właśnie muzyka Carla Loewego i wreszcie przetną się ścieżki spuścizn dwóch dżentelmenów ze Szczecina (czy raczej Stettina), jakie po sobie zostawili: perełki architektonicznej, którą możemy podziwiać przy al. Wojska Polskiego oraz kilkuset znakomitych utworów muzycznych.