Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Szczegóły
Terminy zwiedzania uległy zmianie! Zapraszamy do zapoznania się z kwietniowym grafikiem. Zwiedzanie
Zapraszamy na kolejny pokaz spektaklu Zatrudnimy starego clowna! Zapowiedź wydarzenia
Ad Astra. Moments. S jak saksofon. Zapowiedź wydarzenia
Frida. Kolekcjonerka z Westendu. Zapowiedź wydarzenia
Lex Drewinski w Willi Lentza. Relacja
Prof. Katarzyna Dondalska przedstawia. Mozart da camera Zapowiedź koncertu
Jazz w Willi. Ikony Kultury. Grzegorz Ciechowski. Koncert Radosława Bolewskiego i Macieja Tubisa. Relacja
Ad Astra. Willa Italia. Zapowiedź koncertu
Felietony | Monika Gapińska

Magnolie jak baletnice w tiulowych spódniczkach

W ogrodzie Willi Lentza posadzono magnolię, która została nazwana Max, dla upamiętnienia znakomitego architekta wspomnianego budynku – Maxa Drechslera. To nie jest jedyna przyrodniczo – historyczna wiadomość z tej instytucji. Otóż wkrótce w tutejszym ogrodzie pojawią się kolejne takie drzewka, które również będą przypominały o ważnych postaciach związanych z Willą Lentza i sferą kultury Szczecina.
Nowe drzewka magnolii w tym miejscu to niejako powrót nie tylko do czasów świetności przedwojennej dzielnicy Westend, kiedy to architekci krajobrazu wymyślili, iż symbolem wiosny w ówczesnym Stettinie będzie magnolia, ale też do czasów sprzed kilku dekad, kiedy spacer po alei Wojska Polskiego, pod szpalerem kwitnących drzewek, wzbudzał zapewne podobny zachwyt do tego, jaki powoduje oglądanie kwitnących drzewek wiśni w Japonii.

Magnolie z najdłuższej ulicy Szczecina są nieodłącznym elementem moich wspomnień z czasów podstawówki, bowiem ze szkoły przy Felczaka codziennie szłam na przystanek tramwajowy właśnie obok magnolii. Pamiętam, że wtedy – będąc pod wpływem lektury "Ani z Zielonego Wzgórza" – używałam, do nazwania tego niesamowitego widoku, jakichś szalonych porównań, podobnie jak to czyniła moja rudowłosa, ówczesna idolka. Proszę mi jednak wybaczyć, że dokładnie nie pamiętam tych młodzieńczych metafor, ale były one związane z baletem, którym się wtedy fascynowałam. Różowe kwiatki magnolii, ale i te biało – purpurowe, przywodziły mi wtedy na myśl baletnice w tiulowych spódniczkach, które oglądałam podczas wizyt w operze.

Pamiętam też dokładnie, że magnolie były tak magicznym i pięknym dla oczu obrazkiem, że nawet największe łobuzy szkolne, które za nic miały wszelakie zakazy czy reguły, drzewek magnolii nie niszczyły. Choć bzy (czyli lilaki pospolite) były wówczas dość powszechnie "rwanymi" roślinami. Sama mam na sumieniu kilka eskapad po szkole na ulicę Żołnierską, gdzie rozłożyste krzewy bzu wystawały zza płotu radzieckich koszar. Zdarzało się zatem, że do domu wracałam z naręczem pachnących roślin, dumna i blada, jakbym co najmniej upolowała mamuta.

Ale nie krzewy bzu, ale kwitnące drzewka magnolii są wizytówką Szczecina. Choć mam wrażenie, że inne wiosenne rośliny przejęły ostatnio berło panowania w Szczecinie: krokusy. Corocznie dywany krokusowe zachwycają spacerowiczów choćby na Jasnych Błoniach. Na czas kwitnienia to miejsce staje się wielkim atelier fotograficznym. Tysiące szczecinian robi tu bowiem zdjęcia krokusów. Na Facebooku trwa nawet taka niepisana rywalizacja o to, kto jako pierwszy ze znajomych wrzuci fotografię z krokusami, a następnie kogo kadr będzie ciekawszy. Przyznam, że i ja kilka razy uległam temu krokusowemu szaleństwu. Myślę, że byłoby fantastycznie, gdyby na Facebooku znów królowały magnolie, by szczecinianie chwalili się właśnie pięknymi kadrami tych kwitnących drzewek, by to magnolie trafiały na facebookowe "zdjęcie w tle" i żeby na Instagramie miały własny hasztag: #szczecińskiemagnolie. Zresztą, berło może być przechodnie, bo przecież kiedy krokusy przekwitają, to wtedy magnolie rozkwitają najpiękniej, ciesząc oczy przez wiele tygodni...

Mimo iż w żadnym innym mieście w Polsce nie kwitnie tyle magnolii, co w Szczecinie, to nie jest ich tak dużo jak niegdyś, choćby w latach tużpowojennych czy kilkadziesiąt lat temu. Choć to się już zmienia, bo przecież od kilku lat prowadzony jest projekt odtworzenie historycznego wizerunku magnolii jako symbolu miasta. W ciągu ostatnich kilku lat w ramach akcji „Szczecińskie Magnolie” szczecinianie otrzymali w prezencie kilka tysięcy drzewek do posadzenia choćby w przydomowych ogródkach, przy żłobkach, przedszkolach czy szkołach. Akcja Willi Lentza, mająca upamiętnić drzewkami ważne postaci Szczecina, znakomicie wpisuje się w miejski projekt.

Czytałam kiedyś wspomnienia pioniera naszego miasta, który po przyjeździe tu w 1945 roku, niemal załamał się ogromem zniszczeń Szczecina i już miał ruszyć w dalszą drogę w poszukiwaniu innego miejsca do życia, kiedy trafił na dzisiejszą aleję Wojska Polskiego. Tak zachwycił się wtedy kwitnącymi właśnie magnoliami, że postanowił zostać w Szczecinie. Uwierzył w to, że i jego życie może w tym mieście, jeszcze wówczas bardzo zrujnowanym, też rozkwitnąć jak magnolia. To piękna historia, prawda?

Tymczasem z niecierpliwością czekam na kolejne drzewko magnolii w ogrodzie Willi Lentza. Hmmm, czy to będzie August, dla upamiętnienia pierwszego właściciela pięknego budynku? A może roślina otrzyma imię córki tego fabrykanta – Margarete? Jak myślicie, magnolię o jakim imieniu już niedługo będziemy podziwiać, poza wspomnianym Maxem, w ogrodzie na alei Wojska Polskiego?