Feuilletons | Janusz Wilczyński
Co się dzieje, co zaszło?
Te tytułowe pytania często sobie zadajemy, gdy z oddalenia patrzymy na innych ludzi. Widzimy na przykład, jak wymownie gestykulują i coś mówią, śmieją się czy krzyczą, ale jesteśmy zbyt daleko, żeby usłyszeć. Zaczynamy więc snuć domysły, co też między nimi zaszło. Bywa też, że widzimy osobę, której zachowanie, ubiór, mina, poza czy położenie wobec otaczających przedmiotów, aż się prosi o utrwalenie, podzielenie się takim obrazem z innymi. Ale często nie mamy odwagi, aby zapytać, czy możemy telefonem zrobić zdjęcie albo, gdy już sięgamy po telefon, to ciekawy kadr znika.
Taka sytuacja, jak powyżej, gdy nie słyszymy i nie znamy kontekstu danego zdarzenia przywodzi mi na myśl fotografię obyczajową, w której człowiek, pojedynczy lub w większej liczbie, i jego dosłowna, a czasem ukryta za artefaktami, obecność jest najważniejsza. Taka fotografia stanowi bezdźwięczny zapis chwili, napięcia, emocji o pozytywnym albo negatywnym odcieniu. Autor zdjęcia czasem wie, a czasem nie wie, co dokładnie się wydarzyło, gdy włączył spust migawki. Zdaje sobie jednak sprawę, że to jest ten obraz, który powinien pozostać uchwycony na dłużej, bo ma w sobie ładunek emocji dający widzowi możliwość stworzenia własnej opowieści.
I takie są zdjęcia Tomka Sikory prezentowane na wystawie „Obraz i Słowo” w Willi Lentza.
Sikora, wspólnie z Arturem Wolskim, wymyślili, że do każdego zdjęcia swój komentarz napisze znana osoba świetnie władająca słowem. I w ten sposób dostaliśmy historie zatrzymane w kadrze, wzbogacone o inspirowane fotografiami opowieści tak różne i ciekawe, że tylko patrzeć i czytać.
Oto kilkuletnia dziewczynka na stacji metra, dotyka monstrualnych ust ciemnoskórego mężczyzny na reklamowym billboardzie. Przygląda się temu kobieta, prawdopodobnie jej matka.
I na podstawie tego zdjęcia Sylwia Chutnik pisze historię, jak owa kobieta kilka lat temu zakochała się w przystojnym ciemnoskórym mężczyźnie. Zachodzi z nim w ciążę, a on znika z jej życia. Owocem tego związku jest właśnie dziewczynka dotykająca ust z billboardu. Dziewczynka nie wie, że usta i cała twarz, której nie widzimy należą do jej ojca. Jaki slogan reklamowy komentuje tę sytuację, nie napiszę, aby nie odbierać przyjemności samodzielnego poznania końca tej historii. Na innym zdjęciu biały pies stoi na tylnych łapach, ciągnięty do tyłu na smyczy przez właściciela, chce gdzieś podejść, a nie może. Tłem tych zmagań są nogi przechodniów. Do tej fotografii Jan Wołek popełnił wiersz. Tu tylko fragment: Frunę do ciebie po wybojach/Anielskie skrzydła mi się pierzą/Zjadłbym cię żywcem piękna moja/(lecz nie jem mięsa z dużych zwierząt).
A oto ubrany na czarno ortodoksyjny Żyd z pejsami, w kapeluszu, stoi oparty o budynek, paląc papierosa. Patrzy na idącą chodnikiem dziewczynę zupełnie nie z jego bajki. Jest korpulentna, ubrana w białą sukienkę mini odsłaniającą ramiona, na nogach nosi martensy. A tak zaczyna się wiersz Piotra Vienio Więcławskiego zainspirowany tą sytuacją: Nauczmy się siebie nawzajem/ Z alfabetu pachnącego piżmem/I tacy przepiękni nad ranem/Rozdziały czytajmy z pietyzmem.
Swoje opisy do kilkudziesięciu znakomitych zdjęć na wystawie w Willi Lentza, oprócz wspomnianych, zostawili także: Jacek Cygan, Magda Czapińska, Wojtek Eichelberger, Zbyszek Hołdys, Tomasz Jastrun, Cezary Łazarewicz, Filip Łobodziński, Jacek Kleyff, Magda Umer, Michał Zabłocki, Grzegorz Turnau i wielu innych. Już dwukrotnie byłem na ostatnim piętrze naszej pięknej Willi, aby patrzeć na te zdjęcia, opowiadać swoje do nich historie i czytać te napisane przez osoby zaproszone przez Tomka Sikorę i Artura Wolskiego. Zdjęcia można oglądać do 28 grudnia. Puentą felietonu niech będzie podpis autorstwa Marii Wiernikowskiej do jednego ze zdjęć: To nie jest okej/Że tylko on widzi to/Cholera jasna. No właśnie – jak ten Sikora to robi? Pójdę raz jeszcze i nawet, gdy nie znajdę odpowiedzi na tak postawione pytanie, to cholera jasna, będzie wspaniale oglądać, czytać i wysnuwać własne historie z tych fotografii!
I takie są zdjęcia Tomka Sikory prezentowane na wystawie „Obraz i Słowo” w Willi Lentza.
Sikora, wspólnie z Arturem Wolskim, wymyślili, że do każdego zdjęcia swój komentarz napisze znana osoba świetnie władająca słowem. I w ten sposób dostaliśmy historie zatrzymane w kadrze, wzbogacone o inspirowane fotografiami opowieści tak różne i ciekawe, że tylko patrzeć i czytać.
Oto kilkuletnia dziewczynka na stacji metra, dotyka monstrualnych ust ciemnoskórego mężczyzny na reklamowym billboardzie. Przygląda się temu kobieta, prawdopodobnie jej matka.
I na podstawie tego zdjęcia Sylwia Chutnik pisze historię, jak owa kobieta kilka lat temu zakochała się w przystojnym ciemnoskórym mężczyźnie. Zachodzi z nim w ciążę, a on znika z jej życia. Owocem tego związku jest właśnie dziewczynka dotykająca ust z billboardu. Dziewczynka nie wie, że usta i cała twarz, której nie widzimy należą do jej ojca. Jaki slogan reklamowy komentuje tę sytuację, nie napiszę, aby nie odbierać przyjemności samodzielnego poznania końca tej historii. Na innym zdjęciu biały pies stoi na tylnych łapach, ciągnięty do tyłu na smyczy przez właściciela, chce gdzieś podejść, a nie może. Tłem tych zmagań są nogi przechodniów. Do tej fotografii Jan Wołek popełnił wiersz. Tu tylko fragment: Frunę do ciebie po wybojach/Anielskie skrzydła mi się pierzą/Zjadłbym cię żywcem piękna moja/(lecz nie jem mięsa z dużych zwierząt).
A oto ubrany na czarno ortodoksyjny Żyd z pejsami, w kapeluszu, stoi oparty o budynek, paląc papierosa. Patrzy na idącą chodnikiem dziewczynę zupełnie nie z jego bajki. Jest korpulentna, ubrana w białą sukienkę mini odsłaniającą ramiona, na nogach nosi martensy. A tak zaczyna się wiersz Piotra Vienio Więcławskiego zainspirowany tą sytuacją: Nauczmy się siebie nawzajem/ Z alfabetu pachnącego piżmem/I tacy przepiękni nad ranem/Rozdziały czytajmy z pietyzmem.
Swoje opisy do kilkudziesięciu znakomitych zdjęć na wystawie w Willi Lentza, oprócz wspomnianych, zostawili także: Jacek Cygan, Magda Czapińska, Wojtek Eichelberger, Zbyszek Hołdys, Tomasz Jastrun, Cezary Łazarewicz, Filip Łobodziński, Jacek Kleyff, Magda Umer, Michał Zabłocki, Grzegorz Turnau i wielu innych. Już dwukrotnie byłem na ostatnim piętrze naszej pięknej Willi, aby patrzeć na te zdjęcia, opowiadać swoje do nich historie i czytać te napisane przez osoby zaproszone przez Tomka Sikorę i Artura Wolskiego. Zdjęcia można oglądać do 28 grudnia. Puentą felietonu niech będzie podpis autorstwa Marii Wiernikowskiej do jednego ze zdjęć: To nie jest okej/Że tylko on widzi to/Cholera jasna. No właśnie – jak ten Sikora to robi? Pójdę raz jeszcze i nawet, gdy nie znajdę odpowiedzi na tak postawione pytanie, to cholera jasna, będzie wspaniale oglądać, czytać i wysnuwać własne historie z tych fotografii!