Feuilleton | Autorin: Monika Gapińska
Sezon ogórkowy? Zapomnijmy, to już przeszłość...
Czy związek frazeologiczny: "sezon ogórkowy" ma jeszcze sens? Czy współczesna młodzież w ogóle wie, czym jest taki sezon? Być może za jakiś czas sformułowanie to będzie odnosić się wyłącznie do kiszenia ogórków małosolnych (koniecznie "na sucho", bo ta metoda jest obecnie bardzo trendy...), a nie do przestawiania się mediów, na kilka tygodni lata, na lżejsze tematy.
Jeszcze kilka dekad temu sezon ogórkowy oznaczał, że wraz z rozpoczęciem wakacji zamierało życie kulturalne i polityczne. Można było sobie tylko pomarzyć o sierpniowej premierze w teatrze, lipcowym wernisażu w muzeum czy letnim koncercie w domu kultury albo filharmonii. W wakacje instytucje kultury zamykały się na cztery spusty. Życie kulturalne ewentualnie się toczyło w kurortach, w których były amfiteatry. No i oczywiście w telewizji. Tej jednej, za to z dwoma programami. Co prawda, w latach 70. czy 80. nie było takiego wysypu festiwali czy innych ludycznych imprez, jak obecnie. Zanim w latach 90. poznański dyrygent, Zbigniew Górny, nie wymyślił "Gali Piosenki Biesiadnej", właściciele odbiorników telewizyjnych mogli raczyć się sierpniowym festiwalem w Sopocie, będącym antidotum na zamknięte domy kultury. Było to wtedy ogromne wydarzenie, na którym podziwiało się Ałłę Pugaczową, Jiřiego Korna, Demisa Roussosa, oczywiście Marylę Rodowicz (bez tej artystki do dziś nie może się odbyć żaden festiwal...), a nawet Boney M. Ja szczególnie zapamiętałam ten festiwal sopocki, podczas którego występował zespół Herreys. Byłam wtedy tzw. wczesną nastolatką, zatem blondwłosi, roztańczeni bracia ze Szwecji, natychmiast stali się moimi idolami.
Pamiętam też te wszystkie festiwale sopockie, które moi rodzice oglądali w stołówce w Mrzeżynie. Kiedy dorośli gromadzili się przed jedynym telewizorem w ośrodku wczasowym, my dzieciaki, mogliśmy dłużej bawić się na dworze. Nawet do zmierzchu. Nikt nie gonił nas do łóżek tuż po dobranocce, a czasem udawało się wymigać od wieczornej kąpieli. Tak na marginesie... Podobno teraz hitem TVP2 są "Polskie biesiady". Po obejrzeniu pięciu minut jednego z odcinków programu (nie dałam rady poświęcić mu więcej czasu) uznałam, iż mało wiarygodnie wygląda góralskie biesiadowanie na polanie, przy stołach zastawionych jedzeniem, ale bez ani grama alkoholu. Chyba nawet najstarsi górale nie pamiętają, by ktokolwiek tak bezalkoholowo bawił w Tatrach.
A wracając do sezonu ogórkowego... Kiedy na pierwszym roku studiów miałam praktyki w jednej z gazet, już w pierwszym dniu wysłano mnie na Turzyn, bym zebrała materiał do typowego artykułu w okresie "ogórkowym": za ile można kupić owoce i warzywa u działkowców oraz jakie są ceny,na straganach, sezonowych owoców. W kolejnych latach podczas każdych następnych praktyk studenckich byłam wysyłana na targowiska, by potem napisać o kwotach, jakie trzeba zapłacić za bób czy czereśnie. Dyżurnymi tematami sezonu ogórkowego były też gryzące komary, a nawet stonka i biedronki na miejskich plażach.
W tym roku zapewne pojawiły się już w mediach "tematy ogórkowe". Ot, tym ulubionym ostatnich lat są paragony grozy w miejscowościach nadbałtyckich albo na zakopiańskich Krupówkach. Ale na tym raczej koniec. Poza tym, tyle się teraz dzieje w polityce i kulturze, że dziennikarze nie muszą na siłę wymyślać artykułów "do poczytania na plaży". Nie dość, że już właściwie zaczęła się wyborcza kampania, to np. w Szczecinie niemal codziennie można uczestniczyć w fantastycznych wydarzeniach: wernisażach, pokazach filmowych, festiwalach, spektaklach. Dziennikarze z pewnie mają o czym pisać. Czy to oznacza, że sformułowanie: sezon ogórkowy to już przeszłość? To całkiem możliwe.
Polecam zatem śledzić to, co dziać się będzie w sierpniu w szczecińskich instytucjach kultury. W Willi Lentza zaplanowane są m. in : koncert Wojtka Mazolewskiego, recital Konrada Pawickiego i spektakl pt. "Zatrudnimy starego clowna". Warto się wybrać!
Pamiętam też te wszystkie festiwale sopockie, które moi rodzice oglądali w stołówce w Mrzeżynie. Kiedy dorośli gromadzili się przed jedynym telewizorem w ośrodku wczasowym, my dzieciaki, mogliśmy dłużej bawić się na dworze. Nawet do zmierzchu. Nikt nie gonił nas do łóżek tuż po dobranocce, a czasem udawało się wymigać od wieczornej kąpieli. Tak na marginesie... Podobno teraz hitem TVP2 są "Polskie biesiady". Po obejrzeniu pięciu minut jednego z odcinków programu (nie dałam rady poświęcić mu więcej czasu) uznałam, iż mało wiarygodnie wygląda góralskie biesiadowanie na polanie, przy stołach zastawionych jedzeniem, ale bez ani grama alkoholu. Chyba nawet najstarsi górale nie pamiętają, by ktokolwiek tak bezalkoholowo bawił w Tatrach.
A wracając do sezonu ogórkowego... Kiedy na pierwszym roku studiów miałam praktyki w jednej z gazet, już w pierwszym dniu wysłano mnie na Turzyn, bym zebrała materiał do typowego artykułu w okresie "ogórkowym": za ile można kupić owoce i warzywa u działkowców oraz jakie są ceny,na straganach, sezonowych owoców. W kolejnych latach podczas każdych następnych praktyk studenckich byłam wysyłana na targowiska, by potem napisać o kwotach, jakie trzeba zapłacić za bób czy czereśnie. Dyżurnymi tematami sezonu ogórkowego były też gryzące komary, a nawet stonka i biedronki na miejskich plażach.
W tym roku zapewne pojawiły się już w mediach "tematy ogórkowe". Ot, tym ulubionym ostatnich lat są paragony grozy w miejscowościach nadbałtyckich albo na zakopiańskich Krupówkach. Ale na tym raczej koniec. Poza tym, tyle się teraz dzieje w polityce i kulturze, że dziennikarze nie muszą na siłę wymyślać artykułów "do poczytania na plaży". Nie dość, że już właściwie zaczęła się wyborcza kampania, to np. w Szczecinie niemal codziennie można uczestniczyć w fantastycznych wydarzeniach: wernisażach, pokazach filmowych, festiwalach, spektaklach. Dziennikarze z pewnie mają o czym pisać. Czy to oznacza, że sformułowanie: sezon ogórkowy to już przeszłość? To całkiem możliwe.
Polecam zatem śledzić to, co dziać się będzie w sierpniu w szczecińskich instytucjach kultury. W Willi Lentza zaplanowane są m. in : koncert Wojtka Mazolewskiego, recital Konrada Pawickiego i spektakl pt. "Zatrudnimy starego clowna". Warto się wybrać!