Feuilletons | Monika Gapińska
W galerii osobliwości, czyli jak zadziwiać i olśniewać
Wypchany, dwumetrowy zając, kołtun z włosów oraz zdeformowane ciała w formalinie – to tylko niektóre z eksponatów z najsłynniejszych kunstkamer. Gdybyśmy żyli kilkaset lat temu, to zamiast nowym iphonem, obrazem Tamary Łempickiej (te najdroższe na aukcjach osiągają nawet kilkanaście milionów dolarów), pierwszym wydaniem "Harry'ego Pottera" z autografem autorki, torebką Hermes Birkin czy winylową płytą grupy The Beatles, zwaną "The White Album", powinniśmy się szczycić własną galerią osobliwości. Oczywiście, gdyby nas było na nią stać oraz – co w tym przypadku jest kluczowe – gdybyśmy posiadali pasję kolekcjonerską.
Kunstkamery, zwane również wunderkamerami czy też "gabinetami osobliwości", „dziwnymi pokojami” i "gabinetami rozmaitości", były w XVI i XVII wieku poprzednikami dzisiejszych muzeów. Ot, władcy albo arystokraci, a z czasem też np. naukowcy, kupcy, farmaceuci czy wszyscy inni, których było na to stać, tworzyli kolekcje różnorodnych przedmiotów. Przechowywali je w specjalnych pomieszczeniach. Bywało też i tak, że kunstkamerami stawały się całe budynki czy ogromne części siedzib. Żyjący w Szczecinie książę Filip II kazał rozbudować zamek o dodatkowe skrzydło, by tam przechowywać i eksponować swoją kolekcję, móc nią olśniewać gości czy wzbudzać zachwyt z racji na oryginalność prezentowanych przedmiotów.
To właśnie na życzenie tego władcy powstał słynny Kabinet Pomorski, hebanowy mebel, który stanowił niejako odbicie kunstkamery. Konstrukcja i zawartość kabinetu oddawały symboliczny obraz świata. Stąd znalazły się tam zarówno szlachetne kamienie, jak i przyrządy chirurgiczne, przybory do pisania, srebra stołowe, gry czy przybory toaletowe. Te wszystkie rzeczy były poukrywane w niezliczonej ilości szufladek i przegródek, pięknie ozdobionych przez mistrzów złotnictwa i malarstwa.
Zbiory szczecińskiego księcia, jak również te z innych kunstkamer, pokazywały niejako świat w pigułce. Były to m.in. przedmioty, które wydała natura (muszle, kamienie szlachetne), te wykonane ręką człowieka, instrumenty naukowe i muzyczne, przedmioty z odległych krain oraz tzw. cudowne, często o charakterze leczniczym.
Pierwowzorem dla wielu kunstkamer była wiedeńska kolekcja Ferdynanda I Habsburga. Natomiast wśród tych najbardziej niezwykłych, z powodu "dziwności" zgromadzonych eksponatów, były zbiory choćby Ferdynanda II Habsburga oraz cara Piotra I. Pierwszy z panów miał w swojej kunstkamerze m.in. wypchanego zająca dwumetrowej wysokości, jajo zniesione przez, hmmm..., kobietę oraz ogromnych rozmiarów kołtun z włosów pochodzący z ... Polski.
Z kolei kunstkamera cara była osobnym budynkiem, gdzie każdy zwiedzający dostawał szklankę wódki. Nic zatem dziwnego, że nie brakowało chętnych do oglądania kolekcji. Co się w niej znajdowało? To było ponad 200 tysięcy eksponatów, np. szkielety z dodatkowymi głowami i zakonserwowane w spirytusie zdeformowane płody ludzi oraz zwierząt. Car skupował eksponaty na całym świecie. Od spadkobierców gdańskich lekarzy, o nazwisku Gottwald, kupił kolekcję, w której znajdował się choćby kamień nerkowy pozyskany ze zwłok Jana III Sobieskiego...
Piotra I fascynowało ludzkie ciało, zatem wszystko co z nim związane, zdominowało jego kunstkamerę. Ale bywały również dość chaotyczne kolekcje, gdzie w jednym pomieszczeniu eksponowano zarówno obrazy i rzeźby, jak też porcelanę, korzenie, rękopisy książek, muszle i szkielety rzadkich zwierząt. Każdy z przedmiotów miał w założeniu zadziwiać i olśniewać.
Od 17 maja w przestrzeni ogrodu Willi Lentza będzie można podziwiać instalację artystyczną według projektu Pawła Kleszczewskiego i Katarzyny Zimnoch. Jej środkowa część nawiązywać ma do gabinetów rozmaitości. Z kolei inspiracją do stworzenia owej wunderkamery stała się kunstkamera wspomnianego Filipa II. To trzeba zobaczyć!
To właśnie na życzenie tego władcy powstał słynny Kabinet Pomorski, hebanowy mebel, który stanowił niejako odbicie kunstkamery. Konstrukcja i zawartość kabinetu oddawały symboliczny obraz świata. Stąd znalazły się tam zarówno szlachetne kamienie, jak i przyrządy chirurgiczne, przybory do pisania, srebra stołowe, gry czy przybory toaletowe. Te wszystkie rzeczy były poukrywane w niezliczonej ilości szufladek i przegródek, pięknie ozdobionych przez mistrzów złotnictwa i malarstwa.
Zbiory szczecińskiego księcia, jak również te z innych kunstkamer, pokazywały niejako świat w pigułce. Były to m.in. przedmioty, które wydała natura (muszle, kamienie szlachetne), te wykonane ręką człowieka, instrumenty naukowe i muzyczne, przedmioty z odległych krain oraz tzw. cudowne, często o charakterze leczniczym.
Pierwowzorem dla wielu kunstkamer była wiedeńska kolekcja Ferdynanda I Habsburga. Natomiast wśród tych najbardziej niezwykłych, z powodu "dziwności" zgromadzonych eksponatów, były zbiory choćby Ferdynanda II Habsburga oraz cara Piotra I. Pierwszy z panów miał w swojej kunstkamerze m.in. wypchanego zająca dwumetrowej wysokości, jajo zniesione przez, hmmm..., kobietę oraz ogromnych rozmiarów kołtun z włosów pochodzący z ... Polski.
Z kolei kunstkamera cara była osobnym budynkiem, gdzie każdy zwiedzający dostawał szklankę wódki. Nic zatem dziwnego, że nie brakowało chętnych do oglądania kolekcji. Co się w niej znajdowało? To było ponad 200 tysięcy eksponatów, np. szkielety z dodatkowymi głowami i zakonserwowane w spirytusie zdeformowane płody ludzi oraz zwierząt. Car skupował eksponaty na całym świecie. Od spadkobierców gdańskich lekarzy, o nazwisku Gottwald, kupił kolekcję, w której znajdował się choćby kamień nerkowy pozyskany ze zwłok Jana III Sobieskiego...
Piotra I fascynowało ludzkie ciało, zatem wszystko co z nim związane, zdominowało jego kunstkamerę. Ale bywały również dość chaotyczne kolekcje, gdzie w jednym pomieszczeniu eksponowano zarówno obrazy i rzeźby, jak też porcelanę, korzenie, rękopisy książek, muszle i szkielety rzadkich zwierząt. Każdy z przedmiotów miał w założeniu zadziwiać i olśniewać.
Od 17 maja w przestrzeni ogrodu Willi Lentza będzie można podziwiać instalację artystyczną według projektu Pawła Kleszczewskiego i Katarzyny Zimnoch. Jej środkowa część nawiązywać ma do gabinetów rozmaitości. Z kolei inspiracją do stworzenia owej wunderkamery stała się kunstkamera wspomnianego Filipa II. To trzeba zobaczyć!