Feuilletons | Monika Gapińska
Hugh Grant i szczeciński Westend
Jakie masz plany na majówkę? – co roku w kwietniu niezliczone razy słyszę to pytanie. Zwykle na koniec rozmów telefonicznych, zarówno prywatnych, jak i służbowych. O majówkowe plany byłam też w tym roku pytana u manikiurzystki, w piekarni i w sklepie mięsnym...
Czasem mam wrażenie, że wyjazd w pierwszym tygodniu maja stał się niejako powinnością społeczną, wręcz obowiązkiem obywatelskim. Nieważne gdzie, czy do Szklarskiej Poręby czy do Toskanii, ale po prostu należy przed 1 maja spakować walizki i przemieścić się gdziekolwiek. Byle daleko od domu, od ulubionej, wysiedzianej kanapy, od literackiego stosu wstydu przy łóżku i od balkonu, na którym dopiero co posadziliśmy kwiaty w donicach.
Tymczasem pozostanie na majówkę w Szczecinie jest znakomitym pomysłem, hołubionym przeze mnie od dawna. Corocznie dzielę sobie wolne dni na te spędzane leniwie i na te bardziej aktywne. Jak lenistwo, to wiadomo – w domu, z książką na owej wysiedzianej i podrapanej przez kota kanapie albo na balkonie, jeśli pogoda pozwala. Z kolei w dni aktywne urządzam sobie piesze wycieczki po... własnym mieście. W codziennym bowiem pędzie, do pracy, z pracy, na zakupy, i tak dalej, wielu z nas przemierza tę samą trasę, nie mając w ogóle pojęcia, jak zmieniają się nieodwiedzane – czasem latami – miejsca czy nawet całe dzielnice we własnym mieście. Stąd majówka jest doskonałym czasem na takie niespieszne spacery, by choćby zobaczyć jak teraz wyglądają nadodrzańskie bulwary (i czy są tu nadal "grzędy dla młodzieży", jak żartuje moja znajoma), gdzie najpiękniej zakwitły magnolie czy jakie nowe lodziarnie zostały otwarte.
Mnie w tym roku do majówkowej wycieczki po Szczecinie zainspirowała publikacja wydana właśnie przez Willę Lentza: "Dziedzictwo Architektoniczne Szczecina 1.1 – Wille Łękna". Z tą książką pod pachą zamierzam przejść przedwojenny, szczeciński Westend, czyli dawniej ekskluzywną dzielnicę willową. Jak się bowiem okazuje, piękne budynki, które dotąd tak beznamiętnie mijałam, a w których są obecnie np. przychodnie, restauracje, przedszkola, szkoły czy banki, były niegdyś rezydencjami najbogatszych mieszkańców Stettina. Właśnie ze wspomnianego wydawnictwa można się dowiedzieć, kim byli ich właściciele oraz w jakich okolicznościach zostały kupione, wybudowane albo przebudowane. Ot, choćby jest tu mowa o... dwóch willach Augusta Lentza. Zresztą, takich ciekawostek, dotąd mi w ogóle nieznanych, jest tu cała masa. Podczas finisażu wystawy dotyczącej willi Łękna (właśnie w Willi Lentza przy alei Wojska Polskiego), opiekun merytoryczny tej ekspozycji – Paweł Gut, opowiadał choćby o tym, co Szczecin ma wspólnego z Hugh Grantem, a dokładniej z postacią przez niego graną w filmie "Notting Hill". Otóż londyński szeregowiec, w którym Hugh Grant mieszkał z szalonym współlokatorem i do którego zaprosił Julię Roberts, jest bliźniaczo podobny do budynków, które budowano na przedwojennym Westendzie...
Miłej majówki!
Tymczasem pozostanie na majówkę w Szczecinie jest znakomitym pomysłem, hołubionym przeze mnie od dawna. Corocznie dzielę sobie wolne dni na te spędzane leniwie i na te bardziej aktywne. Jak lenistwo, to wiadomo – w domu, z książką na owej wysiedzianej i podrapanej przez kota kanapie albo na balkonie, jeśli pogoda pozwala. Z kolei w dni aktywne urządzam sobie piesze wycieczki po... własnym mieście. W codziennym bowiem pędzie, do pracy, z pracy, na zakupy, i tak dalej, wielu z nas przemierza tę samą trasę, nie mając w ogóle pojęcia, jak zmieniają się nieodwiedzane – czasem latami – miejsca czy nawet całe dzielnice we własnym mieście. Stąd majówka jest doskonałym czasem na takie niespieszne spacery, by choćby zobaczyć jak teraz wyglądają nadodrzańskie bulwary (i czy są tu nadal "grzędy dla młodzieży", jak żartuje moja znajoma), gdzie najpiękniej zakwitły magnolie czy jakie nowe lodziarnie zostały otwarte.
Mnie w tym roku do majówkowej wycieczki po Szczecinie zainspirowała publikacja wydana właśnie przez Willę Lentza: "Dziedzictwo Architektoniczne Szczecina 1.1 – Wille Łękna". Z tą książką pod pachą zamierzam przejść przedwojenny, szczeciński Westend, czyli dawniej ekskluzywną dzielnicę willową. Jak się bowiem okazuje, piękne budynki, które dotąd tak beznamiętnie mijałam, a w których są obecnie np. przychodnie, restauracje, przedszkola, szkoły czy banki, były niegdyś rezydencjami najbogatszych mieszkańców Stettina. Właśnie ze wspomnianego wydawnictwa można się dowiedzieć, kim byli ich właściciele oraz w jakich okolicznościach zostały kupione, wybudowane albo przebudowane. Ot, choćby jest tu mowa o... dwóch willach Augusta Lentza. Zresztą, takich ciekawostek, dotąd mi w ogóle nieznanych, jest tu cała masa. Podczas finisażu wystawy dotyczącej willi Łękna (właśnie w Willi Lentza przy alei Wojska Polskiego), opiekun merytoryczny tej ekspozycji – Paweł Gut, opowiadał choćby o tym, co Szczecin ma wspólnego z Hugh Grantem, a dokładniej z postacią przez niego graną w filmie "Notting Hill". Otóż londyński szeregowiec, w którym Hugh Grant mieszkał z szalonym współlokatorem i do którego zaprosił Julię Roberts, jest bliźniaczo podobny do budynków, które budowano na przedwojennym Westendzie...
Miłej majówki!