Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Details
The visiting dates have changed! We invite you to see the March schedule. Tours
Zapraszamy do udziału w konkursie SAXandVILLAS 2025. Details
Ikony kultury. Sinatra Out Of Lights. Zapowiedź koncertu
Wernisaż wystawy Eonflux. Zapowiedź wydarzenia
Latin Jazz Willa. Marita Albán Juárez Quartet. Zapowiedź koncertu
Ad Astra. Wariacje Goldbergowskie. Zapowiedź koncertu
Koncert Pasyjny. Oratorium Josepha Haydna. Siedem Ostatnich Słów Chrystusa Na Krzyżu. Zapowiedź koncertu
Kolekcja Doeringów pod lupą. Historia pewnej znajomości – nie tylko o obrazach Carla Schucha. Zapowiedź wydarzenia
Dźwięk. Wykład prof. Stefana Weyny. Zapowiedź wydarzenia
Ad Astra. Premiera i gwiazdy. Victoria w Willi Lentza. Zapowiedź koncertu
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Wojciech Kubica Report
1888. Willa miłości. Powrót spektaklu! Zapowiedź wydarzenia
Feuilletons | Monika Gapińska

Czy muzyce potrzebne są etykiety?!

Niedawno rozmawiałam z szefową fantastycznej, szczecińskiej orkiestry smyczkowej Baltic Neopolis Orchestra. Otóż Emilia Goch – Salvador opowiadała mi o planowanym koncercie w Willi Lentza, podczas którego zabrzmi muzyka Karola Szymanowskiego. Usłyszałam wtedy, że utwory polskiego kompozytora zagrają dwaj artyści absolutnie zakochani w jego muzyce: Portugalczyk Emanuel Salvador i Brazylijczyk Ronaldo Rolim. Najpierw wydało mi się to bardzo interesujące, że muzycy z tak innego obszaru kulturowego niż Polska, zafascynowali się właśnie muzyką Szymanowskiego. Ale zaraz potem uświadomiłam sobie, jak łatwo wpaść w stereotypowe myślenie i przykładanie etykiet muzyce. Zwłaszcza że przecież nie o to chodzi w sztuce. Gdyby zatem kierować się narodowością, to Salvador raczej powinien grać fado,.a Rolim – bossa novę...
Czy zatem te wszystkie etykietki "naklejamy" z przyzwyczajenia? Czy narodowość kompozytora w ogóle ma znaczenie dla scenicznego wykonawcy jego muzyki? A może jest to wyłącznie istotne z punktu widzenia słuchacza?

Kolejne Konkursy Chopinowskie pokazują, że artyści rozmaitych nacji potrafią wspaniale interpretować muzykę Fryderyka Chopina, choć ze względu na położenie geograficzne kraju, w którym się wychowali, ta muzyka mogłaby być im obca kulturowo, a nawet niezrozumiała. Niedawno czytałam wywiad z polskim pianistą mieszkającym w Japonii, Ignacym Lisieckim. Jak wiadomo, Chopin w Japonii jest uwielbiany. Ale... No właśnie, jak opowiadał Lisiecki w publikacji, wielu Japończyków nie kojarzy Chopina z Polską, bo siła jego muzyki na tyle przyćmiła jego biografię, iż mało którego Japończyka interesuje czy Chopin był Polakiem czy Francuzem, czy inspiracji szukał w widoku polskich wierzb płaczących czy we francuskich ślimakach z masełkiem czosnkowym... Tymczasem tematy z utworów Chopina często są używane w Japonii jako dzwonki telefoniczne, a nawet słychać je w windach.

Kwestia "narodowości muzyki" stała się też jednym z tematów wiodących, w środowisku artystycznym, wraz z napaścią Rosji na Ukrainę. I to nie tylko w Polsce, bo dyskusje prowadzono w całej Europie. Mnóstwo osób opowiedziało się wtedy za zakazem wykonywania muzyki rosyjskiej. Inni z kolei uznali, że granie kompozycji Czajkowskiego czy Szostakowicza, twórców od dawna nieżyjących, nie oznacza wcale popierania polityki Putina.

W owym etykietowaniu muzyki pytania się mnożą. Ot, czy np. znajomość biografii kompozytora powinna mieć wpływ na interpretację albo odbiór muzyki przez słuchacza? Czy dla melomana w ogóle jest ważne, że choćby Bach był kantorem i miał dwadzieścioro dzieci?! Czy żeby usłyszeć smutek w muzyce, trzeba wiedzieć, że kompozytor przeżył śmierć bliskich?

I jeszcze pozostaje kwestia wykonawstwa utworu. Kiedyś w wywiadzie jeden z artystów powiedział mi, że jako początkujący muzyk miał obiekcje czy powinien grać Pasję według świętego Mateusza Jana Sebastiana Bacha. Skąd u niego owe młodzieńczego dylematy? Otóż ten artysta jest ateistą.

Rekomendując zatem Państwu wspomniany koncert z muzyką Szymanowskiego, pozostawiam otwarte pytanie: czy muzyce potrzebne są etykiety...?