Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Details
The visiting dates have changed! We invite you to see the May schedule. Tours
Zapraszamy na kolejny pokaz spektaklu Zatrudnimy starego clowna! Zapowiedź wydarzenia
Frida. Kolekcjonerka z Westendu. Zapowiedź wydarzenia
Lex Drewinski w Willi Lentza. Report
Jazz w Willi. Ikony Kultury. Grzegorz Ciechowski. Koncert Radosława Bolewskiego i Macieja Tubisa. Report
Ad Astra. Moments. S jak saksofon. Report
Feuilletons | Janusz Wilczyński

Tango, długo nic i taniec

Należę do elitarnego grona osób, którym muzyka w tańcu nie przeszkadza. Ona jest osobnym bytem i ja osobnym. Dlaczego? Otóż taniec zmusza mnie do tak silnej koncentracji, że lepiej nie próbować razem ze mną w parze realizować tego sposobu osiągania przyjemności i odprężenia. Żadnego odprężenia ze mną w pląsach na horyzoncie nie widać. Daremny trud, orka na ugorze i zmagania strongmenów w jednym. Z powodu porachunków z muzyką, gmatwaniny kroków i pogoni za rytmem, nie będę z partnerką w tańcu jak yin i yang, jak awers i rewers, jak alfa i omega. Za to bez większego problemu mogę nadepnąć na stopę, tudzież zadać niechcący cios łokciem albo kolanem. Tak! Nie podchodzić do mnie w tańcu! Patrzeć i obserwować. Zdumiewać się, jak można machać rękami i nogami, kołysać tułowiem, młynki głową kręcić, w (nie)takt muzyki. „Śpiewać każdy może” – stwierdzał kiedyś w piosence ze sceny Jerzy Stuhr. To i tańczyć każdy może „trochę, lepiej, lub trochę gorzej”, ale jednak!
Już ludzie pierwotni znali moc podskoków w rytm i obtańcowywali takie na przykład polowanie. Przed, żeby się udało, i po, żeby podziękować, za to, co mogli na ogniu upiec. W tych czasach przedhistorycznych każdy sam tańczył, czasem w grupie, ale o żadnych parach mowy nie było. Jednak tanecznym szefem wszystkich szefów był czarownik. Coś tam okadził, powąchał i wypił, by zaprezentować swoim współplemieńcom ekstatyczny, paleolityczny break dance.

Teraz będzie nieco patetycznie. Taniec jest cudem (ale niekoniecznie mój). Bo ruch w rytmie łączy 3 sfery człowieka: Ciało, Umysł i Duszę – CUD. To, co myślimy i to, co czujemy jest zamknięte w naszym ciele. Jak to w bardzo dowolnym tłumaczeniu było? Mens sana in coropore sano, w zdrowym ciele zdrowe... cielę. Ale cielęta są miłe. A jak tanecznie potrafią brykać! Wróćmy do istot dwunożnych, które, gdy są po szybkim tańcu, nazwać można homo (ledwo) sapiens, ale zadowolone !

Gdybym miał wskazać creme de la creme tańca pośród różnych rumb, menuetów, jive’ów oraz innych rock-and-rolli, bez wahania przed szereg wywołałbym tango argentyńskie. Ileż w nim namiętności, pasji i piękna, gdy tańczą najlepsi w tym fachu! Tango wywodzi się z tradycji hiszpańskich ognistych tańców habanery i flamenco, przeniesionych na grunt Ameryki Południowej i zmieszanych z "candombe" (to styl muzyki oparty na bębnach), którą tańczyli i śpiewali, na ulicznych paradach, afrykańscy niewolnicy. Wróćmy do współczesności: ten widok, gdy dwoje ludzi w tangu opowiada ruchem, gestem, nóg przeplotem, zmianą kierunku namiętną miłość – to jest to!

Ja najbardziej z tang lubię słuchać i oglądać w akcji pary roztańcowujące La Cumparsitę. Uwielbiam też tanga twórczo zinterpretowane przez zespół Gotan Project, który zresztą koncertował w Szczecinie.

A już 2 lutego o g. 19.00 w Willi Lentza premierowe, smakowite, muzyczno-taneczne i teatralne zarazem danie dla wszystkich miłośników tanga oraz innych kulturożercow: „María de Buenos Aires" Ástora Piazzolli – giganta kompozycji tang licznych prosto z Argentyny. Libretto tej „operity” opowiada historię pochodzącej z argentyńskiego marginesu społecznego dziewczyny o imieniu jak wyżej, a sam spektakl dzięki wielu inscenizacjom znacząco przyczynił się do popularyzacji tanga na całym świecie. Na temat tanga ludzkość powiedziała niejedno. Mnie szczególnie do gustu przypadła fraza niemieckiej pisarki Niny George: W tangu bowiem nigdy nie chodzi o jedno. Chodzi o wszystko.