Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Details
The visiting dates have changed! We invite you to see the May schedule. Tours
1888. Willa miłości. Powrót spektaklu! Zapowiedź wydarzenia
AD ASTRA. ALEKSANDER DĘBICZ. 10 LAT CINEMATIC PIANO. Zapowiedź koncertu
Koncert Dedykowany Szczecińskim Pionierom. Zapowiedź wydarzenia
KOLEKCJA DOERINGÓW POD LUPĄ. W ogródku piwnym i w pracowni – o obrazach Alberta Weisgerbera… Zapowiedź wydarzenia
Felieton | Autor: Janusz Wilczyński

Magnetyzm wysokich gór

Dlaczego idą tak wysoko, gdzie grozi tyle niebezpieczeństw? Huraganowy wiatr, lawiny, temperatury sięgające kilkudziesięciu stopni poniżej zera, choroba wysokościowa, śnieżna ślepota, odmrożenia, lodowe szczeliny…
A jednak idą. I gdy zapytać himalaistów, ale też ogólniej: miłośników gór wysokich, dlaczego wyruszają na ośnieżone, skaliste szczyty, potrafią odpowiedzieć krótko: bo są.

Ale też niebagatelne znaczenie ma zapewne chęć eksploracji, dokonania czegoś niezwykłego, sprawdzenia samego siebie w sytuacjach skrajnych. Jest też w tym wysokogórskim wspinaniu poznanie partnerki/partnera takich ryzykownych wyczynów, poznania w sytuacjach skrajnych. Nie jest pozbawione podstaw powiedzenie: chcesz kogoś dobrze poznać, idź z nim w góry. Wybitna polska himalaistka, Kinga Baranowska, w jednym z wywiadów mówiła natomiast tak: Dla wielu ludzi góry to przełamywanie własnych słabości, stawanie się lepszym człowiekiem, pomoc drugiej osobie. Sama idea związania się z kimś drugim liną jest czymś, co świadczy o zaufaniu do drugiej osoby, powierzeniu własnego bezpieczeństwa w czyjeś ręce. O tym się rzadko słyszy, a szkoda, bo to są właśnie fundamentalne motywy ludzi wspinających się w górach.

Jak do wysokogórskiej pasji podchodzą psychiatrzy i psychologowie? Otóż niektórzy twierdzą, że skłonność do ryzyka może być zapisana w genach. Że himalaiści to osoby niskoreaktywne – aby poczuć, że żyją, potrzebują mocnych bodźców. Świadomie wybierają sport, który jest ryzykowny. To ich pociąga. Wiedzą, że balansują na granicy śmierci. Wanda Rutkiewicz, która straciła życie podczas zdobywania Kanczendzongi, tak kilka lat wcześniej mówiła o ryzyku związanym z wspinaniem się jak najwyżej: Straciłam w górach wielu przyjaciół, ale człowiek nie rezygnuje z takiej pasji jak wspinaczka nawet wtedy, gdy ma do czynienia ze śmiercią. Życie smakuje najlepiej wtedy, gdy można je stracić.

Jerzy Kukuczka, który jako drugi człowiek na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, a zginął podczas wspinaczki na Lhotse, z rozbrajającą szczerością mówił: Mnie nie wystarczy być tylko w górach, być na wyprawie. Uważam, że jeżeli się podchodzi pod górę, to z jakimś celem, a tym celem jest wejść na tę górę.

Jednak ku szczytom wiedzie himalaistów, alpinistów i taterników nie tylko pasja, potrzeba adrenaliny i przekraczania własnych granic. Wszyscy wchodzący na najwyższe góry podkreślają, że można tam pochylić się nad pięknem przyrody. Zobaczyć coś, co jest dostępne tylko dla wybranych. Ale też odbywać jednocześnie podróż w głąb siebie, doznać uspokojenia po życiu na nizinach, gdy absorbuje tyle spraw naraz. Poetycko mówił o tym himalaista Anatolij Bukriejew: Góry nie są stadionem, gdzie zaspakajam ambicje zdobywania, są katedrami do których idę praktykować swoja religię. Idę do nich, tak jak ludzie którzy idą się modlić.

Tą „modlitwą” wielu wspinaczy postanawia się dzielić z milionami ludzi na całym świecie. Powstają więc książki na temat górskich wypraw: tych udanych i tych zakończonych tragicznie.

Nie wszyscy himalaiści mają świetne pióro, ale skrajne doświadczenia, które opisują to rekompensata zdarzających się braków literackiego rzemiosła.

Zastanawiam się, czym byłaby ludzkość, gdyby nie było takich pozytywnych „szaleńców” jak himalaiści? Na to pytanie, a także inne – dotyczące literatury górskiej – we wtorek 20 maja, po godzinie 18.00, w Willi Lentza, odpowie Danuta Piotrowska, wdowa po znakomitym szczecińskim himalaiście, literacie i fotografie Tadeuszu Piotrowskim, który pisał tak: „Na alpinizm składa się dziewięć części udręki, a tylko jedna część radości. O tych dziewięciu częściach się zapomina. Ta dziesiąta część to wspaniały granat nieba nad głową usiany miliardami gwiazd, to uczucie radości płynące z pokonania siebie samego, własnej słabości, to więzi łączącego nas koleżeństwa i przyjaźni. O tej dziesiątej części nigdy się nie zapomina, Uczucia te zabieramy ze sobą w doliny jako nasz najcenniejszy skarb”.