Newsletter Willi Lentza! Zachęcamy do zapisów! Details
The visiting dates have changed! We invite you to see the May schedule. Tours
KOLEKCJA DOERINGÓW POD LUPĄ. W ogródku piwnym i w pracowni – o obrazach Alberta Weisgerbera… Zapowiedź wydarzenia
Xantone Blacq Trio. Zapowiedź koncertu
Juvenum Hortus. Krzysztof Meisinger prezentuje... More...
Fryderyk Chopin w Willi Lentza. Dzieła wszystkie. Jakub Polaczyk Zapowiedź koncertu
Kochamy książki. Saga rodu Dondalskich. Zapowiedź wydarzenia
Feuilleton | Author: Monika Gapińska

Dwa słowa, a mieszczą się w nich tysiące ludzkich historii

Pionierzy Szczecina. Dwa słowa, a mieszczą się w nich tysiące ludzkich historii. Pionierzy Szczecina – tak nazywamy tych, którzy tuż po zakończeniu II wojny światowej przyjechali do tego miasta, by je odbudować i ułożyć sobie tu życie. Miasta, które właśnie zyskało nową nazwę: z niemieckiego Stettina stało się polskim Szczecinem. Dlaczego tysiące nowych mieszkańców tutaj postanowiło się osiedlić? Czy to był przypadek, służbowy przydział, tak zwany ślepy los czy czysta kalkulacja? Historia każdego pojedynczego pioniera to zapewne materiał na interesujący scenariusz filmowy.
Jestem wnuczką szczecińskich pionierów. Dziadkowie ze strony ojca przyjechali tu krótko po zakończeniu wojny. Nie były to dramatyczne okoliczności, o jakich można przeczytać w książkach, wspomnieniach czy reportażach. Wszak na Ziemie Odzyskane (jak wtedy w oficjalnej, propagandowej retoryce nazywano tereny przyznane Polsce podczas konferencji w Poczdamie) uciekało się choćby przed głodem i biedą, brakiem perspektyw w innych rejonach kraju, głównie tych niemal całkowicie zrujnowanych, przed konsekwencjami działalności wojskowej czy politycznej. Na terenie Szczecina pozostało po wojnie sporo polskich, przymusowych robotników z niemieckich fabryk czy tych pracujących w trakcie wojny u okolicznych bauerów. Niestety, powojenny Szczecin przyciągał również i tych, którzy zajmowali się szabrownictwem i kradzieżami. Nie bez przyczyny o Szczecinie z tamtych lat pisze i mówi się czasem, że to był Dziki Zachód. A jednak do tego wówczas bardzo niebezpiecznego miasta, w którym wybuchała epidemia tyfusu, zjeżdżało z dnia na dzień coraz więcej ludzi.

Z opowieści mojej babci wynikało, że przyjazd jej i dziadka był niejako młodzieńczym zrywem, a nie decyzją podyktowaną sytuacją rodzinną, finansową czy polityczną. Dziadkowie mieszkali wcześniej w Wielkopolsce, skąd oboje pochodzili. Po wojnie wzięli ślub i jako świeżo upieczeni małżonkowie wyruszyli do Szczecina. Przed nimi z rodzinnego miasteczka wyjechał tam również brat babci – z żoną, na którą w Szczecinie czekała już wtedy siostra. Ona z kolei do stolicy Pomorza Zachodniego przyjechała z Warszawy. Najpierw wszyscy razem przemieszkiwali w różnych rejonach miasta, by wreszcie całą tą grupą rodzinną zamieszkać przy ulicy Pięknej. Dziadek pracował w porcie, potem był bosmanem na statkach dalekomorskich. Babcia zajmowała się domem i wychowaniem czworga dzieci.

Żałuję, że zbyt mało rozmawiałam z dziadkami o życiu w pierwszych powojennych latach w Szczecinie. Oni sami raczej nie opowiadali o tamtych czasach. Przy rodzinnych obiadach nie podejmowali tego tematu. Może nie chcieli wracać do najcięższego, jak mi się wydaje, okresu w ich życiu?

Czytając wspomnienia pionierów Szczecina, nie sposób sobie nawet wyobrazić, jak – w pierwszych latach po wojnie – niebezpieczne i trudne było to miejsce do życia. Pionierzy byli niewątpliwie bohaterami tamtej powojennej codzienności Szczecina. Dlatego jestem bardzo dumna z moich dziadków. Przetrwali w trudnych czasach, ciężko tu pracowali, wychowali dzieci.

***

16 maja o godzinie 18 odbył się w Willi Lentza koncert dedykowany szczecińskim pionierom. Była to muzyczna podróż przez historię Szczecina i hołd dla tych, którzy budowali Szczecin po 1945 roku.